W tydzień po meczu otwarcia Narodowe Centrum Sportu zleciło konsorcjum firm wykonanie kolejnych przeróbek. Koszt inwestycji wzrośnie minimum o 20 procent. Kto za to zapłaci?
W tydzień po meczu otwarcia Narodowe Centrum Sportu zleciło konsorcjum firm wykonanie kolejnych przeróbek. Koszt inwestycji wzrośnie minimum o 20 procent. Kto za to zapłaci?
/>
15 czerwca operator stadionu zlecił konsorcjum Alpine, PBG i Hydrobudowy wykonanie kolejnych prac – dowiedział się DGP.
Daria Kulińska, rzecznik NCS, początkowo udawała, że sprawy nie ma. Gdy zapytaliśmy ją, jakie są powody zlecenia przeróbek dotyczących instalacji gazowej, w pierwszej odpowiedzi, nadesłanej e-mailem, zaprzeczyła, aby to miało miejsce. Gdy doprecyzowaliśmy pytania, że chodzi o zmiany z czerwca, znów zaprzeczyła. – Obiekt stoi, funkcjonuje, ma pozwolenie na użytkowanie i trwa na nim duża impreza – przekonywała.
Dopiero po trzecim e-mailu, gdy już zapytaliśmy o roboty związane z wierceniem dodatkowych otworów w żelbetowej konstrukcji na dwóch poziomach, rzecznik przyznała: – Chodzi o otwory dla instalacji wentylacji, które będą wykonane po przejęciu stadionu od UEFA. Koszty wykonania (kilka tysięcy złotych) z uwagi na niewielkie rozmiary zostaną rozliczone w ramach dotychczasowego kontraktu.
Według naszych rozmówców właśnie sposób rozliczania kolejnych prac jest osią sporu między wykonawcami a NCS. Jak ujawniliśmy wiosną 2011 roku na łamach DGP, renomowana firma audytorska EC Harrisss wyliczyła i udokumentowała 16 tys. zmian w pierwotnym projekcie stadionu.
– Obiekt, który wybudowaliśmy, tylko wizualnie przypomina ten z projektu. Seryjne zmiany, do których ciągle dochodzi, oznaczają dla nas zupełnie inne wydatki, dalece wyższe niż w kontrakcie – mówi DGP przedstawiciel jednej z firm konsorcjantów.
Właśnie liczbą zmian w oryginalnym projekcie wykonawcy tłumaczyli późniejsze o dziewięć miesięcy zakończenie budowy. Ostatecznie stadion dostał niezbędne pozwolenia na użytkowanie dosłownie w ostatniej chwili. Ówczesny konflikt między NCS a firmami zakończył się kompromisem. Firmy ustąpiły w ten sposób, że zmienił się lider konsorcjum i austriacką Alpine zastąpiła rodzima Hydrobudowa. Natomiast NCS pośrednio przyznało się do winy za spóźnienia, gdyż nie naliczyło ogromnych kar – nawet 300 mln zł – za przekroczenie terminu gwarantowanego kontraktem.
– Teraz sytuacja jest inna. W czwartek jest półfinał na Stadionie Narodowym, to ostatnia odsłona Euro w Polsce. Konflikt stłumiony dotąd, wybuchnie ze zdwojoną siłą – ocenia jeden z posłów zaangażowanych w prace komisji infrastruktury.
Jak wyliczają firmy, realne koszty budowy stadionu wzrosły o minimum 20 proc. Media już wcześniej donosiły, że zmiany w projektach spowodowały wypłatę przez NCS dodatkowych 130 mln zł podwykonawcom.
– Niemal wszystkie instalacje, czyli przeciwpożarowe, wodno-kanalizacyjne i teleinformatyczne, zostały zaprojektowane z błędami. To wychodziło w trakcie budowy i wiązało się z koniecznością wprowadzenia zmian przez architektów, którzy wygrali oddzielny przetarg na projekt stadionu. To pracownia, która z nami nie ma nic wspólnego – mówi nam jeden z budowlańców.
Tuż przed meczem otwarcia podwykonawcy grozili, że w przypadku braku zapłaty za swoją pracę zablokują stadion. Wtedy konflikt udało się zażegnać, jednak według zgodnej oceny licznych rozmówców DGP po ostatnim gwizdku na polsko-ukraińskim turnieju wybuchnie na nowo.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama