Sprzedaż TNK-BP może, zdaniem analityków, przynieść około 30 mld dolarów. Joint venture jest wciąż największą zagraniczną inwestycją w rosyjskim przemyśle naftowym. I chociaż przyniosło BP miliardy dolarów, równocześnie stało się przedmiotem niekończących się sporów z rosyjskimi władzami i miliarderami, mającymi za każdym razem poparcie Kremla – relacjonuje agencja Bloomberg.
Jeśli sprzedaż udziałów dojdzie do skutku, będzie to największa transakcja BP od czasu tragicznej katastrofy na platformie wiertniczej koncernu w Zatoce Meksykańskiej i gigantycznego wycieku ropy naftowej do morza w 2010 roku.
Notowania BP w Londynie podskoczyły prawie 5 proc., gdyż inwestorzy z zadowoleniem przyjęli perspektywę skierowania wpływów ze sprzedaży w bardziej dochodowe projekty, jak eksplorację ropy ze złóż morskich czy zaangażowanie się firmy w gaz łupkowy.
Grupa Alfa-Access-Renova, która reprezentuje rosyjskich miliarderów w TNK-BP złożyła miesiąc temu niewiążącą propozycję przejęcia brytyjskich udziałów w joint venture. Ale BP podało, że oferta wpłynęła ze strony bliżej niezidentyfikowanego rosyjskiego podmiotu, którym – zdaniem analityków - może być tylko rosyjski koncern naftowo-gazowy kontrolowany przez państwo.
BP ostrzega, że transakcja nie jest jeszcze pewna. David Nicholas, rzecznik brytyjskiego koncernu uchylił się na przykład od podania nazwy potencjalnego oferenta. I dodał, że sam proces negocjacji może zająć kilka miesięcy.
Wyjście BP z Rosji stoi niejako w sprzeczności z polityką prezydenta Władmira Putina, która stara się zachęć do zagranicznych inwestycji w sektor naftowy w celu utrzymania przez ten kraj pozycji największego producenta ropy naftowej na świecie. W zeszłym roku, kiedy Putin był szefem rządu, Moskwa zawarła nowe porozumienia z amerykańskim Exxon Mobil, norweskim koncernem Statoil i włoską grupą Eni.
Ale Kreml równocześnie zawsze zabiegał o ograniczenie zagranicznych partnerów w wielkich projektach energetycznych do mniejszościowych udziałów. Podczas sporu akcjonariuszy TNK-BP w 2008 roku, Putin, pełniący wówczas urząd premiera, ostrzegł, że struktura wspólnego przedsięwzięcia 50:50 może prowadzić do „ciągłych konfliktów”.