Złoty odbił się od czteromiesięcznego minimum, kiedy Piotr Marczak, dyrektor departamentu długu publicznego w ministerstwie finansów zakomunikował w środę 16 maja, że Polska sprzedaje na rynku zagraniczne waluty. Od tego czasu premie płacone za pięcioletnie polskie obligacje podrożały o cztery punkty bazowe do 5,05 proc.
„To ważne, aby zakotwiczyć złotego ze względu na zależność Polski od inwestycji z zagranicy, w tym inwestorów kupujących krajowe obligacje” – ocenia Murat Toprak główny strateg walutowy na Europę, Bliski Wschód i Afrykę w brytyjskim banku HSBC Holdings.
Złoty, który w pierwszym kwartale osiągnął największe wzrosty ze wszystkich walut na świecie, stracił w tym miesiącu 4 proc. w stosunku do euro, czyli najwięcej spośród przeszło 20 walut rynków wschodzących monitorowanych przez Bloomberga. Polskie obligacje wyrażone w złotych straciły natomiast w tym miesiącu 4,3 proc. w relacji do euro, najwięcej w Europie po greckich papierach.
Złoty spadł w piątek przed godz. 12-tą w Warszawie o 0,3 proc. do poziomu 4,3665 w stosunku do euro. „To bardzo gwałtowne ruchy. Złoty jest bardzo podatny na zmiany nastrojów w zakresie ryzyka” – mówi Gaelle Blanchard, analityk rynków wschodzących w Societe Generale w Londynie.
Polskie obligacje przyniosły straty rzędu 5,8 proc. w przeliczeniu na euro w zeszłym roku, kiedy zloty spadł o 11 proc. na fali niepokojów o rozszerzenie się kryzysu zadłużeniowego w Europie. Według danych resortu finansów na dzień 31 marca do zagranicznych inwestorów należało 30,5 proc. polskich obligacji.
„Wyniki złotego znacznie poniżej średniej mogą się zmienić w najbliższych tygodniach pod warunkiem, że resort finansów udzieli walucie pewnego wsparcia” – twierdzi James Lord, strateg rynków wschodzących w amerykańskim banku Morgan Stanley.