Wall Street zakończyła kolejną sesję spadkiem, choć początek notowań był obiecujący. W Azji indeksy wreszcie wzrosły dzięki danym o japońskim PKB. W Europie niepewność pojawia się zaraz po śniadaniu.

Wall Street rozpoczęła dzień od zwyżek, dzięki publikacji kilku mocnych danych marko, z których najważniejszy jest chyba spadek liczby przejmowanych przez banki domów do poziomu najniższego od pięciu lat. Wygląda na to, że kryzys w budownictwie mieszkaniowym został zakończony. Niestety, inwestorzy zdają sobie także sprawę, że znajdujemy się już w środku kolejnego kryzysu (niejako wywołanego przez poprzedni) i to trudniejszego do opanowania.

Do końca sesji wątpliwości brały w inwestorach górę i ostatecznie S&P stracił 0,4 proc., a Dow Jones 0,3 proc. Dla tego ostatniego był to już dziewiąty spadek z kolei, ale ich łączna skala nie jest spektakularna. Przez dwa tygodnie nieprzerwanej przeceny indeks stracił 5,2 proc.

W Azji inwestorzy nie dali się wystraszyć. Logika przedstawiana przez komentatorów cytowanych przez Bloomberga jest porażająca ("jeśli w Europie się uspokoi, to okaże się, że akcje w Azji są bardzo tanie"), ale ostatecznie i Europejczycy znają sytuację w Azji tylko pobieżnie. Dziś rynek celebrował dobre wyniki japońskiej gospodarki, której PKB wzrósł w I kw. o 4,1 proc., czyli powyżej oczekiwań. Wynik to oczywiście efekt odbudowy kraju po tsunami z marca ubiegłego roku. Nikkei zyskał 0,9 proc., a Kospi 0,3 proc. Hang Seng zyskiwał 0,7 proc., a indeks w Szanghaju rósł o 1,3 proc. na godzinę przed końcem notowań.

W Europie końcówka wczorajszej sesji pokazała, że sprzedający bynajmniej nie zapomnieli o swoim zadaniu. Takie podcięcie skrzydeł wczoraj, utrudni im robotę dziś, bo kupujących będzie znacznie mniej. A dziś rynki mogą nie mieć takiego szczęścia jak wczoraj, kiedy zostały zalane pozytywnymi informacjami. Te które napływają dziś, to odpływ 1 mld EUR z greckich banków licząc od poniedziałku i blokada informacyjna w sprawie skali dalszych odpływów, decyzja ECB o zamrożeniu udzielania pożyczek niektórym greckim bankom i na dokładkę podpalenie w Berlinie samochodu należącego do żony niemieckiego finansisty, który nadzorował realizację unijnej pomocy dla Grecji. Czy z takim bagażem śniadaniowych informacji, inwestorzy w Europie będą kupować akcje?

Wygląda na to, że WIG20 odrobinę się wczoraj zapędził i dziś może ponieść tego konsekwencje. Niezbyt bolesne, ale biorąc pod uwagę, że indeks balansuje niewiele powyżej minimów z jesieni ub.r. każde kaszlnięcie może być brane za objaw zapalenia płuc. O sesji zadecyduje - trudno o większy banał, ale tak jest - końcówka, kiedy poznamy dane z USA o liczbie zasiłków, ale także indeks wskaźników wyprzedzających.

Roman Przasnyski