Wczoraj wszystkie najważniejsze europejskie giełdy zamknęły się głębokimi minusami. Liderem spadków był parkiet w Atenach, który zanurkował o 4,56 proc. Czarny poniedziałek na giełdach to skutek rosnących problemów Europy.
Kłopoty strefy euro kosztują / DGP
Bardzo słaba w ostatnich miesiącach hiszpańska giełda straciła 2,6 proc. Indeks niemieckiego rynku akcji DAX poszedł w dół o 1,94 proc., a francuskiego CAC40 o 2,29 proc. Warszawski indeks giełdowy WIG zakończył dzień 1,98 proc. pod kreską.
Na rynku walutowym inwestorzy uciekali w kierunku dolara, franka szwajcarskiego i japońskiego jena. Wyprzedawali waluty uchodzące za ryzykowne, w tym złotego. Ten osłabił się w stosunku do euro o 1 proc. (w ciągu ostatnich siedmiu dni o 1,7 proc.), a w stosunku do dolara o 1,5 proc. (w tydzień już o niemal 3 proc.).
Wszyscy analitycy pytani przez DGP o przyczynę tych wydarzeń, jednomyślnie wskazali na problemy zadłużeniowe i polityczne Europy. – W weekend nie doszło do powołania rządu w Grecji. Grecka saga jest więc kontynuowana, rośnie zagrożenie kolejnymi wyborami. Zwiększyła się więc awersja inwestorów do ryzyka, co poskutkowało odwrotem od akcji – tłumaczy Wojciech Białek, analityk CDM Pekao.
Co będzie się działo w najbliższych dniach i tygodniach na giełdach? – Czeka nas duża zmienność, z tendencją do dalszych spadków – twierdzi Alessandro Fezki, starszy analityk LGT Capital Management.
– Nie jestem optymistą, szczególnie jeśli chodzi o polski rynek – wtóruje mu Leszek Auda, szef zespołu zarządzających Axa TFI. – Oczekuję marazmu, małych obrotów. WIG w najlepszym wypadku pozostanie w trendzie bocznym, jeśli nie dojdzie w polityce czy gospodarce do jakichś wydarzeń o szczególnie negatywnej wymowie – tłumaczy Auda.
Bardziej optymistyczny jest Wojciech Białek. – Według mnie prędzej dojdzie do uformowania w Grecji rządu niż do pogłębienia problemów strefy euro. WIG20 nie powinien spaść poniżej poziomu 2000 pkt. Uważam, że ten rok, podobnie jak 1992 i 2002, jest świetnym momentem do akumulacji akcji i kupowania jednostek funduszy akcyjnych w perspektywie kilkuletniej – mówi Białek.
Więcej wątpliwości ma Marek Rogalski, analityk walutowy DM BOŚ. – Wszystko zależy od tego, czy będą ponowne wybory w Grecji. Jeśli tak, spadki na giełdach mogą się pogłębić. Wtedy dojdzie do kontynuacji deprecjacji złotego wobec euro, dolara i franka szwajcarskiego. Spodziewam się, że za euro pod koniec maja trzeba będzie zapłacić 4,35 zł, za dolara 3,43 zł, a za franka 3,62 zł – twierdzi Rogalski. Według niego w przypadku dalszego narastania kryzysu zadłużeniowego i politycznego Europy w wakacje za euro trzeba będzie płacić 4,55 zł, za dolara 3,67 zł, a za franka 3,80 zł.
Co w takim wypadku z giełdą? Niektórzy analitycy twierdzą, że wyraźny spadek WIG20 poniżej poziomu 2000 pkt może wywołać u inwestorów brak jakiejkolwiek chęci do kupna akcji, a wtedy można sobie wyobrazić spadek indeksu nawet do 1250 pkt, czyli o ok. 40 proc.

W najgorszym scenariuszu WIG20 może spaść o ok. 40 proc., do 1250 pkt