Do zestawu tych dobrych informacji należała sobotnia, dość zaskakująca decyzja Ludowego Banku Chin o obniżeniu stopy rezerw obowiązkowych dla banków. Długu wyczekiwano takiego ruchu, gdyż ostatnie publikacje wyraźne wskazują na słabość gospodarki państwa zza Wielkiego Muru.
W przeszłości złagodzenie chińskiej polityki monetarnej niezwykle często doprowadzało do wzrostu giełdowych indeksów, ale tym razem zwyżki ograniczyły się jedynie do notowań azjatyckich i to z goła nie wszystkich. Byki miały jednak jeszcze jeden argument po swojej stronie i dobiegał on z krajowego podwórka.
Chodzi o wyniki spółek, które generalnie zaskakują pozytywnie. Mowa tutaj w szczególności o opublikowanym w piątek po zamknięciu sesji raporcie Asseco Poland oraz podanych dzisiaj o poranku wyników GTC i PKO BP.
Deweloper zaskoczył pozytywnie a największy krajowy bank pochwalił się dynamiką wzrostu zysku mniej więcej zgodną z oczekiwaniami. Wszystkie te informacje zostały jednak zignorowane, a liczyły się jedynie złe nastroje spowodowane problemami greckimi oraz hiszpańskimi.
Wszystko popsuła Grecja
Już o poranku było wiadomo, że weekendowe negocjacje w sprawie utworzenia rządu w Atenach spaliły na panewce. Mają zostać wznowione dzisiaj wieczorem, czyli po zamknięciu sesji. Inwestorzy mogli więc spokojnie wybrać scenariusz wyczekiwania lub nawet kupowania pozytywnego zakończenia rokowań, czyli sesji przynajmniej o neutralnym wydźwięku. Wybrali jednak jednoznaczny i to dynamiczny kurs na południe.
Indeksy krótko po otwarciu zgodnie zameldowały się na minusach rzędu 2%. Teoretycznie szkodziła Grecja, wzrost kosztu oprocentowania długu Hiszpanii do najwyższego poziomu od listopada zeszłego roku oraz klęska partii Angeli Merkel w lokalnych wyborach w Nadrenii Północnej – Westfalii.
A dobiły dane ze strefy euro
Mówię teoretycznie, gdyż tego wszystkiego się spodziewano. O wielkim zaskoczeniu mowy być więc nie może. O zaskoczeniu można za to mówić w przypadku opublikowanych dzisiaj danych ze strefy euro. Mowa o produkcji przemysłowej, która w marcu spadła aż o 2,2% w relacji rocznej. To najgłębszy spadek od grudnia 2009 roku, który ponadto okazał się o cały punkt procentowy gorszy od oczekiwań. Reakcji na dane nie widzieliśmy, ale wydaje się to właśnie słabość gospodarek jest prawdziwą przyczyną przeceny, a jedynie dogodnym pretekstem dla siły niedźwiedzi są wznowione problemy europejskich peryferii.
Na krajowym parkiecie szczególnie martwić mogła słabość małych i średnich spółek, których indeksy zgodnie zniżkowały o ok. 2%. Dzięki temu pojawiły się nowe minima potwierdzające trend spadkowy widoczny od połowy marca tego roku. Duże krajowe spółki prezentowały się niewiele lepiej i WIG20 ostatecznie zamknął się stratą równą 2,19%. Obroty nie dopisały, ale marna to pociecha, gdyż na brak aktywności inwestorów rynek cierpi od dawna. Prawda jest taka, że rynek jest słaby, a do tegorocznych minimów brakuje zaledwie żabi skok i niewiele trzeba by go wykonać.
Imię i nazwisko autora: Łukasz Bugaj