Obowiązujący w Polsce system podatkowy dyskryminuje oszczędne pojazdy. Traci na tym nie tylko środowisko, lecz także budżet.
Rejestracje nowych samochodów w Polsce / DGP
Polska pozostaje jednym z zaledwie trzech unijnych krajów, w których nie wprowadzono jeszcze systemu opodatkowania samochodów uzależnionego od emisji dwutlenku węgla, czyli promującego ekologiczne i nowoczesne rozwiązania w motoryzacji.
Inne państwa już od lat zachęcają swoich obywateli do kupowania ekonomicznych, jak najmniej zanieczyszczających atmosferę pojazdów. Tymczasem u nas ciągle obowiązuje akcyza, która służy wyłącznie finansowaniu wydatków państwa. I jest podatkiem niesprawiedliwym.

Ekologiczny, czyli lepszy

Najlepiej widać to na przykładzie toyoty avensis 2,2 D-4D, która ze względu na silnik o pojemności większej niż dwa litry obciążona jest akcyzą w wysokości 18,6 proc. wartości samochodu. A to jeszcze nie koniec, ponieważ akcyza jest opodatkowana VAT. Innymi słowy – do wartości netto pojazdu najpierw dolicza się podatek akcyzowy, a dopiero do tak uzyskanej ceny VAT.
W ten sposób samochód kosztujący netto 70 tys. zł ląduje w salonie z ceną przekraczającą 102 tys. zł. Podatki podnoszą jego cenę finalną aż o ponad 45 proc. Nic tego nie uzasadnia, szczególnie biorąc pod uwagę to, że avensis spala tyle paliwa i emituje podobną ilość dwutlenku węgla co na przykład opel insignia 2.0 CDTI, na który akcyza wynosi tylko 3,1 proc. (jego silnik ma pojemność mniejszą niż dwa litry).
– W dzisiejszych czasach podatek ekologiczny byłby zdecydowanie lepszym i bardziej sprawiedliwym rozwiązaniem niż akcyza. Korzyści z takiego rozwiązania dostrzegliby nie tylko obywatele, lecz także cała gospodarka i państwowy budżet – twierdzi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.

Nie mniej, ale więcej

Potwierdzają to doświadczenia innych krajów. W Hiszpanii przed dekadą wprowadzono ekopodatek na pojazdy. Od kiedy zaczął on obowiązywać, rynek nowych samochodów w tym kraju rósł w tempie od 20 do 30 proc. rocznie i – po dość dużej korekcie podczas ostatniego kryzysu finansowego – zatrzymał się na liczbie miliona aut rocznie.
Zdaniem ekspertów podobny potencjał ma także polski rynek. Na razie sprzedaje się na nim zaledwie około 300 tys. samochodów rocznie. Z ostrożnych szacunków wynika, że samo zastąpienie akcyzy podatkiem ekologicznym (najoszczędniejsze modele pojazdów w ogóle byłyby z niego zwolnione) już w pierwszym roku wpłynęłoby na zwiększenie sprzedaży aut o około 20 proc.
Samo to podniosłoby wpływy państwa z tytułu VAT – i to już po uwzględnieniu tego, że na przykład przedsiębiorcy mogliby odliczyć część podatku – o 700 – 800 mln zł. Czyli dokładnie o tyle, ile obecnie wynoszą wpływy z akcyzy samochodowej. Innymi słowy wszystko, co państwo straciłoby na likwidacji akcyzy, odzyskałoby z tytułu wyższych wpływów z VAT.

Dotowanie rewolucji

Więcej sprzedanych samochodów to również szybciej rozwijająca się gospodarka. Szczególnie jeżeli mówimy o autach z alternatywnymi napędami elektrycznymi lub mieszanymi (elektryczno-spalinowymi), wymagającymi dodatkowych inwestycji w infrastrukturę do ładowania pojazdów. Na rynku pojawia się coraz więcej takich samochodów, w Polsce oficjalnie dostępne są między innymi opel ampera, mitsubishi i-MiEV czy prius plug-in. Tego typu pojazdy można podłączyć do gniazdka z prądem, naładować i w ten sposób przejechać nimi od 30 do nawet 150 kilometrów.
Niektóre państwa tak głęboko uwierzyły, że taka technologia zrewolucjonizuje motoryzację, że wspierają finansowo jej rozwój. Rząd Stanów Zjednoczonych dopłaca po 7,5 tys. dolarów każdemu kierowcy, który zdecyduje się kupić chevroleta volta – amerykański odpowiednik opla ampery.
Z kolei Francja zapowiedziała, że w ciągu najbliższych pięciu lat w całym kraju wybuduje około miliona publicznych stacji do ładowania akumulatorów – na parkingach, przy sklepach czy dużych osiedlach. Tymczasem w Polsce na razie w stacje do ładowania inwestują tylko prywatne firmy – energetyczne, jak choćby RWE, albo na przykład obiekty handlowe.
Jednak wszyscy robią to w ramach ciekawostki. Czekają bowiem, aż państwo się ocknie, zacznie myśleć o korzyściach, jakie przynieść może rewolucja motoryzacyjna, i aktywnie się do niej włączy.
Między innymi o tym będą dyskutowali uczestnicy panelu e-mobility, który będzie miał miejsce 16 maja podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Udział w nim zapowiedzieli zarówno przedstawiciele branży motoryzacyjnej, energetycznej i nowoczesnych technologii, jak i reprezentanci rządu.

Podatek ekologiczny byłby lepszym rozwiązaniem niż akcyza