Wyjście Grecji ze strefy euro jest teraz bardziej realne niż kiedykolwiek wcześniej - uważa dyrektor brukselskiego Centrum Studiów nad Polityką Europejską (CEPS) Daniel Gros. KE liczy, że przyszły rząd Grecji utrzyma reformy i zapewni przyszłość kraju w euro.

Gros skomentował w ten sposób niedzielne wybory parlamentarne w Grecji, które nie dają gwarancji utworzenia stabilnego rządu, jaki realizowałby reformy będące warunkiem pakietu międzynarodowej pomocy finansowej dla Aten.

"Jest różnica pomiędzy stworzeniem (jakiegoś) rządu, a stworzeniem rządu, który przejmie kontrolę nad administracją i będzie wiarygodnym partnerem dla UE i da gwarancję, że przetrwa dłużej niż trzy miesiące. A na to się nie zanosi" - powiedział Gros na konferencji prasowej dla grupy dziennikarzy. "Tak", wyjście Grecji jest teraz bardziej realne - ocenił.

Unia chce pomagać Atenom w reformach

Rzeczniczka Komisji Europejskiej Pia Ahrenkilde Hansen oświadczyła w poniedziałek, że KE jest gotowa pomagać Atenom w przeprowadzaniu reform w ramach drugiego pakietu pomocowego i wciąż jest przekonana, że Grecja ma przyszłość w strefie euro. Zastrzegła jednocześnie, że do greckich polityków należy teraz "stworzenie atmosfery odpowiedzialności" po to, by powstał stabilny rząd. KE oczekuje, że przyszły gabinet będzie respektował wcześniej podjęte przez Grecję zobowiązania.

Rzecznik KE ds. walutowych Amadeu Altafaj Tardio przypomniał, że do pomocy dla Grecji dołożyły się nie tylko państwa członkowskie, a więc podatnicy, ale również sektor prywatny. Jego zdaniem solidarność ta powinna być odwzajemniona. "Liczy się to, by program reform został wdrożony w pełni i na czas, po to, by zrealizować wytyczone cele i ustabilizować greckie zadłużenie" - zaznaczył.

Komisarz UE ds. polityki regionalnej Johannes Hahn pytany o to, czy można poluzować zasady dyscypliny finansowej dla Grecji narzucone przez program pomocowy, odparł, że "jeśli to konieczne, są dyskusje, ale jeśli chodzi o główne zasady, to są one nie do negocjacji".

"Reformy są konieczne. Ostatnie miesiące nie były łatwe, ale nie służyły temu, by sprowokować Greków do odwrotnego kierunku. Mamy umowy i jest ważne, by utrzymać ciągłość (reform - PAP)" - dodał komisarz. Przypomniał, że aby pobudzić grecką gospodarkę, przy udziale Europejskiego Banku Inwestycyjnego powstał fundusz gwarancyjny dla małych i średnich firm na 500 mln euro, który może zapewnić dodatkowo 1 mld euro dla gospodarki. Dodał, że UE wspiera też grecką administrację.

"Mam nadzieję, że już w tym roku Grecy odczują pierwsze namacalne efekty tych działań, ale z drugiej strony nie możemy ignorować faktu, że pewne reformy są konieczne. Musimy znaleźć właściwą równowagę między potrzebnymi reformami a bodźcami stymulującymi grecką gospodarkę" - mówił Hahn, zaznaczając, że wiele zależy od greckich polityków. "Możemy pomagać, możemy towarzyszyć, ale pracę muszą wykonać sami Grecy" - podkreślił.

Hahn zauważył, że nie wiadomo jeszcze, kto utworzy rząd w Atenach, bo partie koalicyjne nie mają wystarczającej liczby głosów, by zapewnić większość parlamentarną i stworzyć proeuropejski rząd.

Po niedzielnych wyborach w Grecji obie partie rządzącej dotychczas koalicji, która zatwierdziła program oszczędności w zamian za zagraniczne pakiety ratunkowe, nie uzyskały większości parlamentarnej. Zdaniem ekspertów konserwatywna Nowa Demokracja (ND) i socjalistyczna partia PASOK - które dominowały na greckiej scenie politycznej przez prawie cztery dekady - płacą cenę za przeciągający się głęboki kryzys finansowy.

ND zdobyła w wyborach 18,85 proc. głosów, a liczyła na co najmniej 25 proc. PASOK zajął dopiero trzecie miejsce z 13,18 proc. głosów, choć przewidywał co najmniej 15 proc. Wyniki te dały w sumie obu partiom tylko 149 miejsc w 300-osobowym parlamencie, o dwa za mało do stworzenia koalicji. Drugie miejsce zajęła w wyborach Radykalna Koalicja Lewicy (SYRIZA), uzyskując 16,78 proc. głosów, co przekłada się na 52 miejsca w parlamencie. Partia ta opowiada się za pozostaniem Grecji w strefie euro, ale uważa też, że Ateny powinny zamrozić na co najmniej 3-4 lata spłatę długów i jeszcze raz przeanalizować warunki porozumienia podpisanego z trojką (KE, EBI i Międzynarodowy Fundusz Walutowy).

Tymczasem z greckich banków ucieka kapitał

Poza problemami politycznymi dyrektor CEPS Daniel Gros położył w poniedziałek nacisk na wciąż nierozwiązany problem greckiego sektora bankowego, który ma coraz mniej kapitału (bo ludzie wycofują depozyty) i nie jest w stanie kredytować jakichkolwiek inwestycji.

Europejski Bank Centralny kontynuuje ratowanie greckich banków, ale co miesiąc, jak zauważył Gros, greckie banki i tak tracą depozyty w wysokości około 2-3 mld euro. "To recepta prowadząca do katastrofy" - powiedział. Jego zdaniem rozwiązaniem byłoby przejęcie greckich banków. Ale to nie wchodzi w grę, bo nie zgodzą się na to ani sami "dumni" Grecy, którzy chcą być kowalami własnego losu, ani też nie jest to rozwiązanie, które rozważa Berlin.

Zdaniem Grosa wyjściem z sytuacji, by uniknąć upadku greckich banków, mógłby być tylko "czasowy zakaz wypłacania pieniędzy". "Ale możecie sobie wyobrazić konsekwencje (takiego zakazu)" - dodał.