Problem dotyczy przepisów, które firmom mającym koncesje poszukiwawcze nakazują precyzyjne określanie głębokości, na jakiej prowadzić będą wiercenia. Według ekspertów wymogi są zbyt restrykcyjne. Jeśli koncesjonariusz chce wiercić głębiej, musi występować o zgodę do resortu środowiska.
– Przed rozpoczęciem wierceń nie jesteśmy w stanie przewidzieć, na jakiej głębokości znajdziemy skały, w których może występować gaz łupkowy. W trakcie prac może okazać się, że poziom, którego szukamy, znajduje się 200 metrów niżej, niż wynika z naszych deklaracji. Mimo to trzeba przerwać wiercenia i wystąpić o zmianę warunków koncesyjnych – mówi przedstawiciel jednego z północnoamerykańskich koncernów poszukiwawczych.
A do zmiany warunków licencji nie wystarczy samo złożenie wniosku. Trzeba dodatkowo, po raz kolejny, przeprowadzić ocenę wpływu wierceń na środowisko. A to proces niezwykle czasochłonny. – Przygotowanie takiej oceny zajmuje kilka miesięcy. W sumie odnowienie koncesji może trwać nawet blisko rok – podkreśla nasz rozmówca.
To dziś kluczowy problem dla firm z tej branży, bowiem w tym czasie wstrzymane zostają poszukiwania, co oznacza stratę czasu i pieniędzy. Kilkadziesiąt osób pracujących na co dzień przy poszukiwaniach jest bezczynnych, podobnie jak wiertnia. W takiej sytuacji straty sięgają 2,5 tys. dol. za każdą godzinę. Miesięczne opóźnienia w wierceniach mogą kosztować nawet 1,8 mln dol.
Z naszych informacji wynika, że problem ten spotkał już kilka firm, m.in. brytyjską spółkę Celtique Energie, poszukującą gazu w Wielkopolsce. Choć spółka chciała zapisać w warunkach koncesji głębokość wierceń 2200 metrów plus opcjonalnie 15 proc., Ministerstwo Środowiska odrzuciło żądanie.
Prace na pomorskiej koncesji Trzebielino wstrzymało też amerykańskie BNK Petroleum. Firma w ciągu 35 dni dowierciła się na zakładane w koncesji 4,84 km. Okazało się jednak, że warstwa skał łupkowych w tym miejscu jest grubsza i sięga ponad 5 km. Spółka postanowiła pogłębić odwiert. Wystąpiła już o zmiany w licencji. Szacuje, że wznowienie prac nastąpi nie wcześniej niż w III kw. tego roku.
Przedstawiciele koncernów, z którymi rozmawialiśmy, uważają, że bez złagodzenia przepisów grozi im całkowity paraliż prac wiertniczych. – W sytuacji gdy poszkodowanych będzie więcej, niewykluczone, że koncerny zdecydują się nawet na pozwy zbiorowe przeciwko resortowi środowiska – ostrzega nasz informator.
Ministerstwo Środowiska pracuje nad nowymi przepisami związanymi z poszukiwaniami i przyszłym wydobyciem. Na razie nie są znane szczegóły.
Równocześnie trwają prace nad projektem opodatkowania wydobycia gazu. Brak założeń to dodatkowy czynnik, który spowalnia proces poszukiwania gazu. Piotr Woźniak, wiceszef resortu, mówił jeszcze na przełomie marca i kwietnia, że nowe regulacje zostaną zaprezentowane do końca kwietnia.
Branża poszukiwawcza tłumaczy z kolei, że już sam brak projektu w przyszłych regulacjach podatkowych jest poważną barierą dla zwiększania inwestycji w wiercenia. – Do momentu, w którym nie poznamy planowanych obciążeń fiskalnych dla branży, nie będziemy robić żadnych dodatkowych prac ponad te, które wynikają z naszych zobowiązań koncesyjnych – tłumaczą nasi rozmówcy.
Przedstawiciele rządu zapewniają, że oczekiwania fiskalne nie będą wygórowane. – Nie można zaproponować rozwiązania, które wstrzyma wydobycie gazu z łupków – przyznaje Mikołaj Budzanowski, minister skarbu.