"Styczniowy wzrost sprzedaży detalicznej okazał się wyższy od naszych prognoz i rynkowego konsensusu (odpowiednio 13,0 proc. rok do roku i 13,2 proc. rok do roku) i wyniósł 14,3 proc. rok do roku. Po wyeliminowaniu wzrostu sprzedaży wynikającego z wyższych cen, wzrost popytu sięgnął 9,9 proc. rok do roku, odnotowując wynik najlepszy od połowy 2008 roku.
W głównej mierze zanotowany silny skok sprzedaży detalicznej wiążemy z czynnikami statystycznymi, a dokładnie z niską bazą, czyli zaniżoną sprzedażą detaliczną w styczniu ubiegłego roku, gdy wchodziła w życie podwyżka stawek podatku VAT i w związku z nią część zakupów dokonana została wcześniej.
Efekt ten bardzo wyraźnie widać w kształtowaniu się sprzedaży samochodów (tu dodatkowo oddziaływały zmiany regulacji odnośnie tzw. samochodów +z kratką+), która w styczniu 2011 roku odnotowała spadek o 4,1 proc. rok do roku (pierwszy miesiąc z wyższym VAT-em). W ostatnim kwartale 2011 roku także odnotowywała ujemne dynamiki roczne, a obecnie wzrosła o nieco ponad 30 proc. rok do roku.
Wśród poszczególnych kategorii dóbr pozytywnie zaskoczył nas silny wzrost sprzedaży mebli oraz sprzętu RTV i AGD (prawie 21 proc. rok do roku), w przypadku którego efekt niskiej bazy nie był silny, a więc interpretować go można jako odzwierciedlenie silniejszego popytu na te produkty. Rozczarowała natomiast sprzedaż odzieży (wzrost o niecałe 6 proc. rok do roku), na której jednak najprawdopodobniej zaciążył efekt wyższego VAT-u na ubranka dla dzieci (od stycznia br.).
W dzisiejszych dobrych danych o sprzedaży nie upatrujemy długoterminowej tendencji świadczącej o rosnącym popycie konsumpcyjnym. Wręcz przeciwnie - zakładamy, że bieżący rok upłynie raczej pod znakiem wyjątkowo niskich wzrostów tej kategorii. Taki scenariusz potwierdzają dane z rynku pracy. Stopa bezrobocia w styczniu wzrosła do 13,2 proc. (oczekiwano 13,3 proc.). Chociaż w głównej mierze odnotowany wzrost wynikał z czynników sezonowych, to pamiętać trzeba, że z dużym prawdopodobieństwem tegoroczna miesięczna ścieżka bezrobocia kształtować się będzie na poziomach wyższych niż w ubiegłym roku, a wysoka podaż pracowników, przy słabym wzroście popytu na pracę, ograniczać będzie wzrost wynagrodzeń, a tym samym funduszy możliwych do przeznaczenia na konsumpcję.
Na dzisiejsze dobre dane patrzymy z dużą dozą sceptycyzmu. Sądzimy, że już dane za luty pokażą znacząco niższą, około 6,5-procentową dynamiką sprzedaży."