Mamy dobre dane z końca 2011 roku i wyraźną poprawę nastrojów wśród przedsiębiorców w styczniu. Mimo to na korygowanie w górę prognoz wzrostu gospodarczego jest jeszcze za wcześnie.
Ekonomiści nie kwapią się do korekty prognoz PKB, bo boją się dalszego hamowania dynamiki konsumpcji prywatnej w tym roku. Według wstępnych danych GUS w ubiegłym roku wzrosła ona o 3,1 proc. Rok wcześniej było to 3,2 proc. Tymczasem to konsumpcja jest głównym motorem wzrostu gospodarczego.
Perspektywy dla konsumpcji nie są dobre po serii nie najlepszych danych z rynku pracy. Firmy praktycznie nie zwiększają zatrudnienia. W grudniu zmniejszyły liczbę etatów o 12 tysięcy w porównaniu z listopadem. Nie był to pierwszy miesiąc, kiedy przedsiębiorcy nie szukali nowych pracowników. Na dodatek wzrost płac przez ostatnie dwa miesiące nie nadążał za inflacją. A to powodowało, że dochody gospodarstw domowych realnie były mniejsze niż rok wcześniej.

4,3 proc. taki był wzrost gospodarczy w 2011 roku

Według Karoliny Sędzimir, ekonomistki PKO BP, tendencje te będą widoczne również w tym roku. – Prognozujemy, że konsumpcja w tym roku wzrośnie o około 2,8 proc. Trudno liczyć na więcej, skoro dochody gospodarstw domowych najprawdopodobniej spadną ze względu na niewielki wzrost zatrudnienia i płac w przedsiębiorstwach – mówi.
Konsumpcja nie będzie także pobudzana akcją kredytową i to przynajmniej tak długo, jak rynek będzie wierzył w utrzymanie stosunkowo wysokich stóp procentowych NBP. Z danych banku centralnego wynika, że kredyt konsumpcyjny skurczył się w ostatnich miesiącach roku. Wartość pożyczek zaciągniętych w bankach przez gospodarstwa domowe wyniosła w grudniu 134,5 mld zł – o 1,5 mld zł mniej niż w listopadzie i aż o 3,2 mld zł mniej niż w grudniu 2010 roku.

2,8 proc. konsensus rynkowy tegorocznego wzrostu PKB

Według wyliczeń PKO BP dynamika wzrostu gospodarczego wyniesie w tym roku 2,6 proc. Prognoza Marcina Mroza, ekonomisty BNP Paribas Fortis, to 3,3 proc. Ale i on spodziewa się słabej konsumpcji prywatnej. Jego zdaniem hamująco na dynamikę popytu krajowego może wpłynąć też niska dynamika inwestycji. To prawda, że pod koniec ubiegłego roku inwestycje w firmach nieoczekiwanie wystrzeliły – na podstawie szacunkowych danych GUS ekonomiści wyliczyli, że w IV kwartale tzw. nakłady brutto na środki trwałe wzrosły o około 11 proc. Dla porównania: w III kwartale 2011 r. dynamika inwestycji wynosiła 8,5 proc. Według Marcina Mroza takiego tempa nie da się jednak utrzymać w tym roku. – Inwestycje reagują z opóźnieniem na to, co się dzieje w gospodarce. Dane za IV kwartał to odzwierciedlenie tego, co się działo w całym 2011 roku, a niekoniecznie sytuacji w końcówce roku. Wydaje się, że z każdym kwartałem tego roku wyniki będą się pogarszać – mówi ekonomista.
Odpowiedzialny za pogorszenie dynamiki inwestycji będzie spadek wydatków publicznych. Firmy prywatne będą inwestować, ale raczej będą to tzw. projekty odtworzeniowe – czyli wymiana zużytych maszyn i urządzeń, a nie powiększanie bazy produkcyjnej.