Wielkie plany

Nieoficjalnie wiadomo, że koszt transakcji to niespełna 10 mln zł. Dzięki tym pieniądzom Bingo ma wyleasingować trzy samoloty Airbus A320. To etap zakrojonego na szeroką skalę planu stworzenia w Polsce od podstaw pierwszego z prawdziwego zdarzenia touroperatora, który nie tylko będzie oferował wycieczki, ale też woził pasażerów na zagraniczne wczasy swoimi samolotami.
Co ciekawe, już w pierwszym roku działalności Bingo Airways i Travel Holding chcą zdobyć i przewieźć nawet 250 tys. pasażerów.
Szefowie działających w Polsce biur podróży przecierają oczy ze zdumienia. – To byłby rekord świata. Nigdy nikomu to się jeszcze nie udało – mówi Maciej Truskolaski, prezes Sky Clubu. Uważa, że do osiągnięcia takiego wyniku potrzebne są duże środki. – Zdobycie takiej liczby klientów wymaga gigantycznych pieniędzy na promocyjne ceny – dodaje Truskolaski.

Firma zamierza skoncentrować się na basenie Morza Śródziemnego

Czy dojdzie do wojny cenowej? Prezes Sky Clubu tego nie wyklucza, choć nie uważa, aby luksemburska firma, o której niewiele słyszał, zrobiła coś takiego.
Przypomina, że przed laty polski rynek turystyczny chciał podbić o wiele bardziej renomowany skandynawski Ving. Firma pojawiła się u nas w 1998 r., ale pieniędzy wystarczyło jej tylko na pięć lat. W utrzymaniu się na rynku nie pomogło Vingowi nawet połączenie sił z Itaką. W 2003 r. Skandynawowie wyszli z Polski.
ikona lupy />
Najpopularniejsze kierunki lotniczych podróży turystycznych Polaków / DGP
Szef Bingo Airways nie chce zdradzić szczegółów planu. – Rozpoczniemy działalność w kwietniu – zapowiada Marek Sidor, prezes Bingo Airways.
Wiadomo, że firma zamierza skoncentrować się na rynku śródziemnomorskim. W branży aż huczy o jej planach. Nieoficjalnie wiadomo, że chce mieć nawet 10 samolotów. Wtedy firma wykonywałaby usługi lotnicze także dla innych biur turystycznych.
A jest o co walczyć. Tylko w zeszłym roku Enter Air, największy gracz na rynku przewozów czarterowych, działający niespełna dwa lata, przewiózł milion pasażerów.
Eksperci zwracają jednak uwagę, że dziś sytuacja jest inna niż w czasach, gdy ruszał Enter – dwa lata temu zbankrutowały Centralwings oraz Eurocypria i na rosnącym rynku polskim powstała luka. Tyle że rok później w ślady Enter Air poszły Yes Airways, które chcą mieć 8 – 9 samolotów (na razie dysponują trzema maszynami), ruszyły również Small Planet oraz Air Poland. I wciąż działa LOT.

Na narty za Atlantyk

Optymistów jednak nie brakuje. – Wejście z nową ofertą na polski rynek wciąż może się okazać sukcesem – uważa Tomasz Kułakowski z firmy Tok Consulting. Twierdzi, że odsetek Polaków wybierających czartery jako sposób podróżowania na wakacje jest wciąż dużo mniejszy niż w innych krajach Unii.
Warunek jest jeden: oferta musi być ciekawa i atrakcyjna cenowo.
Z drugiej strony inicjatywie sprzyja rynek. Żniwa rozpoczną się wraz z weekendem majowym, a potem przyspieszą w trakcie mistrzostw piłkarskich Euro 2012.
W 2010 r. na pokłady samolotów czarterowych wsiadło 3,2 mln turystów – o 9 proc. więcej niż w 2009 r. W tym roku według prognoz Marka Sidora możemy poprawić zeszłoroczny wynik nawet o 300 tys. pasażerów. Oznacza to, że linie lotnicze obsłużą w sumie blisko 4 mln turystów.
– Rynek czarterowy w Polsce szybko wzrasta, a to na pewno zwiększa szanse Travel Holding. Tyle że z drugiej strony mamy do czynienia z sezonowością – zauważa Marek Sławatyniec, szef Aviareps Polska. Problemem dla firmy będzie zagospodarowanie samolotów w zimie.
Jaką receptę na sukces ma Marek Sidor? Konserwatywne planowanie i być może próba wyjścia z ofertą zimową na trasy atlantyckie. Ten kierunek to wciąż ziemia niczyja, bo przewoźników straszą zbyt wysokie koszty takich połączeń związane choćby z koniecznością posiadania np. o wiele droższych od mniejszych boeingów 737 długodystansowych maszyn 767.
Tyle że o takich lotach już myślą inni. Nieoficjalnie wiadomo, że przymierza się do nich Enter Air.
Powiązana z Amerykanami
Travel Holding International to biuro turystyczne z Luksemburga. W Polsce spółka sprzedaje wycieczki głównie firmom. Przedstawiciele Bingo Airways nie chcą wiele mówić na temat nowego inwestora. Wiadomo, że jest on powiązany z firmą amerykańską Travel Holdings, która powstała w 2004 r. w wyniku mariażu Tourico Holidays, LastMinuteTravel.com i Travel Global Systems. Spółka współpracuje na całym świecie z sieciami hotelowymi, gwarantując 16 tys. miejsc noclegowych. W internecie sprzedaje oferty nie tylko swoje, ale i innych graczy. Pełni tym samym funkcję integratora rynku turystycznego.
Główna siedziba firmy znajduje się w Orlando, ale ma ona też lokalne oddziały w USA, Azji i Europie.
Bingo Airways to spółka założona w listopadzie 2010 r. Przed objęciem udziałów przez Travel Holding należała do Marka Sidora i Andrzeja Moździerza.