Obecność rosyjskiego kapitału nad Wisłą wzbudzała olbrzymie kontrowersje od upadku komunizmu w 1989 r. Podczas negocjacji podpisanego w 1992 r. traktatu o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy otoczenie prezydenta Lecha Wałęsy wpadło na pomysł, by mienie opuszczanych przez wojska rosyjskie baz przejęły firmy joint venture. Rząd Jana Olszewskiego zaprotestował w obawie, że tego typu firmy staną się przykrywką dla działań rosyjskiego wywiadu. Umowę zawierającą postanowienia o firmach jednak parafowano. Związaniu się przez Polskę niekorzystnymi klauzulami zapobiegł dopiero szyfrogram, który Olszewski wysłał do przebywającego już w Moskwie Wałęsy. Dzień po powrocie z Rosji prezydent złożył w Sejmie wniosek o odwołanie rządu.
Wizerunkowi rosyjskich firm szkodzi też mała transparentność prowadzenia biznesu. Kilka miesięcy temu dwoje eurodeputowanych PO, powołując się na własne źródła w Komisji Europejskiej, poinformowało, że kapitał rosyjski stoi za właścicielami 21 proc. koncesji na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce.