"Wyszliśmy wszyscy na durniów, Donald Tusk, Jarosław Kaczyński, Grzegorz Schetyna, Leszek Miler, Janusz Palikot. Wszystkich 460 posłów, no tylu ich nie było, ale ci, którzy byli, wyszli na durniów. Siedzieliśmy kilka godzin i żadna poprawka opozycji nie została przegłosowana" - powiedział Palikot dziennikarzom.
Jego zdaniem, "w polskim parlamencie nie ma debaty budżetowej, jest wielkie oszustwo". "Dlatego można zupełnie śmiało przykleić wszystkich posłom tego parlamentu kartkę z napisem +jestem durniem+" - ocenił.
Według Palikota powstaje pytanie, "po co robić tę fikcję i udawać, że jest jakikolwiek proces uchwalania budżetu". "Nie ma takiego procesu. Opozycji mogłoby nie być. Sam ten powód już jest wystarczający, żeby głosować przeciwko temu budżetowi" - ocenił Janusz Palikot.
Jego zdaniem trudno sobie wyobrazić, żeby spośród kilkuset poprawek opozycji wszystkie były absurdalne. "Z naszych 201 poprawek żadna nie miała charakteru poprawki regionalnej. Myśmy zgłaszali tylko systemowe, czy też można powiedzieć quasisystemowe propozycje zmian w budżecie" - powiedział Palikot.
Zdaniem lidera Ruchu Palikota, poprawki zgłoszone przez jego partię dawały szansę na stworzenie "kolejnej fali przedsiębiorczości". Jak zaznaczył, żadna z nich - łącznie z poprawką wstrzymującą finansowanie partii politycznych z budżetu - nie została przyjęta w piątkowym głosowaniu.
Palikot powiedział, że zdaniem wielu ekspertów uchwalony w piątek budżet to "budżet stagnacji, marazmu, dalszego zadłużania Polski". Sam ocenił, że jest to budżet, który ma pozwolić koalicji "przeczołgać się do następnych wyborów".
"Budżet bez żadnej realnej próby jakiejkolwiek modyfikacji, która nawet przy pewnych ciężarach dawałaby w przyszłości szansę, że Polska zdobędzie jakąś nową rezerwę strategiczną do rozwoju. Tego w ogóle nie ma w tym budżecie, to jest budżet białej flagi" - ocenił Palikot.
Oczywiście - zaznaczył - w porównaniu do krajów objętych kryzysem, zwłaszcza w sferze euro, można mieć poczucie, że jest on lepszy. "I to wykorzystuje minister finansów Jacek Rostowski mówiąc, że nie jest tak źle, bo my nie obcinamy emerytur, wprawdzie zamrażamy wynagrodzenia, ale nie wszystkim" - dodał lider Ruchu Palikota.
Jak jednak podkreślił, Polska jest w innej sytuacji gospodarczej niż kraje strefy euro objęte kryzysem. "Polska ma 4 proc. wzrostu gospodarczego w poprzednim roku i około 4 proc. ma mieć w tym roku według tego budżetu. Mogliśmy sobie pozwolić na przesuniecie części środków - tak jak to proponował Ruch Palikota - na przedsięwzięcia rozwojowe" - ocenił.
Zapowiedział, że Ruch Palikota nie zrezygnuje ze swoich projektów gospodarczych. "Będziemy je przedstawiali w kolejnych tygodniach. Będę się starał w tej sprawie spotkać osobiście z ministrem Rostowskim i innymi ministrami i prosić ich, żeby pchali te projekty. Tyle tylko, że już na nie nie będzie pieniędzy, chyba że z jakichś rezerw budżetowych" - powiedział.