Widmer-Schlumpf, która jest też ministrem finansów, powiedziała w czwartek, że rząd bada sposoby wyeliminowania luk w nadzorze zarówno nad bankiem centralnym, jak i osobistymi transakcjami jego dyrektorów.
Po pierwsze - dymisja szefa banku centralnego
W poniedziałek do dymisji ze skutkiem natychmiastowym podał się prezes Szwajcarskiego Banku Narodowego Philipp Hildebrand, uważany za kluczową postać dla szwajcarskich wysiłków, by nie dopuścić do wciągnięcia kraju w europejski kryzys zadłużenia.
Widmer-Schlumpf wyjaśniła, że rząd oczekuje na raport dotyczący pozostałych pięciu członków rady zarządzającej bankiem centralnym, zanim podejmie decyzję w tej sprawie. Wcześniej prezydent podała, że mianowanie prezesa banku centralnego może potrwać kilka tygodni, a nawet miesięcy.
Po drugie - ukrywanie opodatkowania
Rząd szwajcarski zamierza również przyjrzeć się transakcjom z innymi krajami, aby rozwiązać toczący się od dawna spór o wykorzystywanie szwajcarskich banków do uchylania się przed opodatkowaniem - powiedziała Widmer-Schlumpf.
Szwajcaria w ostatnich latach pod naciskiem rządów innych krajów stopniowo łagodzi zasady tajemnicy bankowej, dzięki którym podatnicy obcych państw ukrywają przed fiskusem pieniądze na szwajcarskich kontach. W ramach ustępstw jesienią banki szwajcarskie na znak dobrej woli zobowiązały się do wpłacenia do niemieckiego budżetu 2 mld franków, a Niemcy mają zwrócić te pieniądze, gdy klienci banków szwajcarskich dobrowolnie zapłacą podatek od oszczędności.
Szczególnie trudne są negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie uchylenia tajemnicy bankowej - powiedziała Widmer-Schlumpf.
Jak piszą szwajcarskie media, władze amerykańskie domagają się, by przekazano im nazwiska wszystkich szwajcarskich bankierów, którzy w ostatnich latach mieli kontakty z klientami ze Stanów Zjednoczonych. Termin ujawnienia tych danych upływa 23 stycznia.
Widmer-Schlumpf powiedziała również, że rząd bada możliwość porozumienia z Włochami na wzór już zawartych z Wielką Brytanią i Niemcami. Unia Europejska jest przeciwna takim dwustronnym porozumieniom i domaga się powszechnego, obowiązującego wszystkie kraje członkowskie.
Po dymisji Hildebrandta przed Szwajcarskim Bankiem Narodowym stanęło wyzwanie, aby zachować sferę wpływów międzynarodowych zbudowanych przez byłego szefa, z którego zdaniem liczono się w wielu ważnych instytucjach globalnych i który cieszył się szacunkiem w społeczności świata finansów.
48-letni Hildebrand ustąpił ze stanowiska w związku z publicznym oburzeniem wywołanym przez walutową transakcję jego żony Kashyi. Korzyści z transakcji wskazywały, że wiedziała ona o planach obniżenia wartości franka szwajcarskiego przez bank. Kolejne rewelacje prasowe wskazywały, że informacje o rachunkach Hildebrandów pochodziły od byłego ministra sprawiedliwości Christopha Blochera, będącego wiceprzewodniczącym prawicowej partii ludowej, a następnie - że źródłem przecieku był pracownik Banku Sarasin. Kolejna niedzielna bomba prasowa ujawniała, że sam Hildebrand, a nie jego żona, mająca podwójne obywatelstwo szwajcarsko-amerykańskie, wykorzystywał poufną wiedzę wynikającą z piastowanego stanowiska do wzbogacenia się.
Postawa Hildebranda, który w poniedziałek wyjaśnił, że nie jest w stanie udowodnić ponad wszelkie wątpliwości, że nie wiedział o transakcjach żony, spotkała się ze strony szwajcarskiej prasy zarówno z podziwem, jak i wytykaniem palcem. Jak napisał "Neue Zuercher Zeitung", "rzadko zdarza się, by ktoś piastujący takie stanowisko wziął na siebie konsekwencje jakiejś szczególnie mętnej afery".
Zdaniem niemieckiej gazety finansowej "Handelsblatt", "w przypadku szefów banków centralnych, którzy często przeprowadzają na boku transakcje walutowe, trudno oprzeć się na domniemaniu niewinności".
Hildebrand otrzyma odprawę równą rocznym zarobkom w wysokości ok. 860 tys. franków (900 tys. dolarów) - podał szwajcarski bank.