W tym roku polski rząd pożyczył za granicą 7,1 mld dolarów, cztery razy więcej niż Brazylia i prawie tyle samo, co Turcja i Meksyk razem wzięte. Wyższa sprzedaż obligacji neutralizuje korzyści wynikające wcześniej ze stosunkowo niskich kosztów pozyskiwania pieniędzy. W listopadzie premie płacone nabywcom podskoczyły do 89 punktów bazowych powyżej przeciętnej dla rynków wschodzących – wynika z EMBI Global Index, specjalnego indeksu opracowywanego przez JPMorgan DChase & Co.
„Zagraniczny dług jest zasadniczo głównym źródłem infekcji” – mówi Regis Chatellier, strateg rynków schodzących w Morgan Stanley w Londynie – A to oznacza, ze polskie obligacje „mogą przynosić straty”.
Chociaż polski dług publiczny wynosi niecałe 56 proc. PKB, czyli jest o połowę mniejszy od zadłużenia Włoch, gospodarka Polski jest ściśle związana z fortuną strefy euro ponieważ region ten wchłania przeszło połowę eksportu naszego kraju a większość polskich banków należy do kredytodawców z Europy Zachodniej.
W zeszłym tygodniu wiceminister finansów Dominik Radziwiłł powiedział, ze rząd zwiększy emisje obligacji w kraju żeby zredukować zależność od zagranicznych inwestorów,
Wyższa sprzedaż polskich obligacji za granicą wynika z faktu, że zapotrzebowanie rządu na kredyty wynosiło w tym roku 5,5 proc. PKB w porównaniu z 2,5 proc. w Brazylii, 3,2 proc. w Meksyku i około 1 proc. w Rosji i Turcji – wynika z danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego.