"Wygląda na to, że uzyskała w tym dyskursie przewagę kanclerz Angela Merkel, dlatego że, (...) nie powinno być euroobligacji i EBC powinien zachować niezależność i być z prawdziwego zdarzenia bankiem centralnym. To były dokładnie tezy jej wystąpienia w Bundestagu przed kilkoma dniami.
Jako ekonomista mogę powiedzieć, że to dobrze, bo euroobligacje zastępujące obligacje pojedynczych państw członkowskich to byłby instrument żyrowany prawie wyłącznie przez Niemcy. Trudno się dziwić, że tego nie chcieli. A po drugie, (...)to instrument, który zmieniłby funkcjonowanie rynku długu. Tego typu papiery byłyby dużo bardziej atrakcyjne z punktu widzenia inwestorów i dla krajów, które by nie uczestniczyły w finansowaniu przez te papiery. Sytuacja mogłaby być trudniejsza niż do tej pory. Oceniam, że byłaby trudniejsza i dla Polski.
Druga sprawa, to nie będzie automatycznego dodruku pieniądza. Przed tym EBC obronił się częściowo, wprawdzie nie potroił sumy bilansowej jak Fed czy Bank Anglii, ale zdążył ją podwoić. To jest postawienie tamy pewnemu dodrukowi pieniądza, co też jest dobre. Taki dodruk na krótką metę nie musi wywoływać impulsu inflacyjnego, ale na dłuższą metę raczej należałoby się liczyć ze wzrostem inflacji.
Zmiana traktatów i bardziej rygorystyczne zapisy to jest oczywiście (jakieś - PAP) rozwiązane. Chociaż wydaje mi się, że wystarczyłoby (...) egzekwować traktat z Maastricht, którego nikt nie egzekwował w ostatnich latach. Powtarza się wysokość deficytu 3 proc., jak w traktacie z Maastricht, być może to będzie jakieś wyraźniejsze zaznaczenie sankcji za niespełnianie kryteriów.
Ekonomicznie to jest w porządku, ale jest taki problem, że to są wszystko rozwiązania wymagające trochę czasu. To nie tylko praca nad traktatem do marca, ale później wdrożenie, uzyskanie efektów, to są działania, które nie zajmą miesięcy, ale lata. Natomiast strefa euro jest pod ogromną bieżącą presją. Pomysły, żeby emitować euroobligacje, albo drukować pieniądze to była właśnie odpowiedź na tą presję. Jeżeli te rozwiązania zostały zablokowane i nie będzie bieżącej odpowiedzi, to ja bym odczytał ten komunikat (...) jako zwiększenie prawdopodobieństwa ograniczenia strefy euro. To znaczy, że dla tych krajów, które sobie nie radzą i nie dostaną w tej chwili pieniędzy w postaci pieniądza dodrukowanego lub finansowania przez euroobligacje, okres do marca jest dostatecznie długi, żeby niektóre ze strefy euro wypadły.
To potwierdza moją hipotezę o strefie euro skupionej wokół Niemiec i w dłuższej perspektywie z bardzo rygorystycznym egzekwowaniem kryteriów".