Kto kilka lat temu wybudował dom i zdecydował się wykorzystać do jego ogrzewania najtańsze wówczas na rynku paliwo, czyli olej opałowy, dzisiaj pluje sobie w brodę. Za jego litr musi zapłacić ponad 3,8 zł – to o 40 proc. więcej niż na początku listopada ubiegłego roku i dwukrotnie więcej niż siedem lat temu.
Specjaliści wyliczają, że obecnie ogrzanie olejem 100-metrowego domu może kosztować miesięcznie ponad tysiąc złotych – dwukrotnie więcej niż gazem. Bardziej opłacalne w takiej sytuacji okazuje się nawet ogrzewanie elektryczne. – Wpływ na cenę opału mają utrzymująca się na wysokim poziomie cena ropy naftowej i mocny w stosunku do złotego dolar – tłumaczy Jakub Bogucki, analityk rynków paliwowych z firmy E-Petrol.pl.
Rekord drożyzny / DGP
To, co dzieje się na rynkach walutowych i surowcowych, uderza po kieszeni około miliona gospodarstw domowych oraz kilka tysięcy spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych ogrzewanych olejem opałowym. – W sezonie grzewczym zużywamy 850 tys. litrów oleju. W tym roku wydamy na niego o 0,5 mln zł więcej niż rok temu i to pod warunkiem, że zima będzie dla nas równie łaskawa jak początek jesieni – mówi Wojciech Patocki, wiceprezes spółdzielni Nad Wartą w Działoszynie. Przy obecnych cenach jej roczny rachunek za olej opiewał będzie na około 2,5 mln zł – średnio po 2,6 tys. zł na jedno mieszkanie.
Narzekania słychać także z ust hurtowników oleju. Wypowiadają się anonimowo, aby jeszcze bardziej nie wystraszyć klientów. – Ludzie dzwonią i pytają, czy dostarczę im 300 litrów paliwa, bo na więcej ich nie stać. Tymczasem takie kursy mi się nie opłacają, bo w cysternę wchodzi prawie 20 tys. litrów – mówi właściciel jednej z największych hurtowni na Mazowszu. Dodaje, że od kilku lat stopniowo ubywa mu klientów – w tempie 5 – 10 proc. rocznie. Przerabiają instalacje olejowe na gazowe czy nawet elektryczne.