Electricite de France i dwaj byli pracownicy służb specjalnych stają przed sądem w sprawie tajemniczej intrygi, w myśl której znany koncern wynajął hakerów i prywatnych detektywów do szpiegowania operacji francuskiego oddziału Greenpeace – podaje agencja Bloomberg.

EDF, największy producent energii w Europie, zatrudnił ludzi do śledzenia aktywistów Greenpeace w 2006 roku, kiedy międzynarodowa organizacja ekologiczna sprzeciwiła się rozbudowie przez tą firmę energetyki atomowej w Wielkiej Brytanii. Prokuratura oskarżyła koncern i wynajętych przez nią ludzi, że wykorzystywali informacje zdobyte przez hakerów. Proces rozpoczyna się dzisiaj w Nanterre pod Paryżem.

Francuski koncern i Greenpeace od lat toczą spór w sprawie wytwarzania energii elektrycznej we Francji, gdzie trzy czwarte produkcji powstaje w siłowniach jądrowych. Po katastrofie w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima sprawy bezpieczeństwa stały się we Francji kwestią priorytetową. Opozycja wzywa rząd, aby wprowadził zaostrzone reguły funkcjonowania przemysłu atomowego jeszcze przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi.

„Technologie nuklearne prowokują tego rodzaju intryganckie zachowania” – oświadczył Pascal Husting, dyrektor wykonawczy Greenpeace France. Podczas śledztwa EDF stwierdziła, że padła ofiarą nadgorliwych działań w celu ustalenia, co robi Greenpeace i firma była nieświadoma, że ktokolwiek może się włamać do komputera dyrektora Greenpeace. Koncernowi grozi kara grzywny w wysokości do 375 tys. euro.

Wizerunek EDF poza granicami Francji, jako firmy godnej zaufania polityków i decydentów w sprawach gospodarczych” kłóci z faktem „korzystania z usług byłych agentów służb specjalnych” – twierdzi dyrektor Greenpeace.

Ale Per Lekander, analityk UBS w Londynie uważa, że cała kontrowersja będzie miała nikły wpływ poza granicami Francji. Ten skandal szpiegowski jest sprawą wewnętrzną, a krytycyzm Greenpeace nie będzie miał wpływu na wizerunek koncernu poza granicami kraju – podkreśla analityk szwajcarskiego banku.