Przywódcy UE chcą w 10 dni uzgodnić wart 200 mld euro plan rekapitalizacji. Pieniądze będą pochodziły z trzech źródeł: Europejskiego Instrumentu Stabilizacji Finansowej, budżetów centralnych i rynków finansowych.
Przywódcy UE chcą w 10 dni uzgodnić wart 200 mld euro plan rekapitalizacji. Pieniądze będą pochodziły z trzech źródeł: Europejskiego Instrumentu Stabilizacji Finansowej, budżetów centralnych i rynków finansowych.
Bruksela zamierza pomóc największym bankom, zanim wpadną w jeszcze poważniejsze kłopoty z powodu niewypłacalności Grecji. Plan dokapitalizowania instytucji finansowych kwotą 100-200 mld euro ma zostać zatwierdzony już 17 października na szczycie przywódców UE.
Wczoraj wieczorem prezydent Francji Nicolas Sarkozy przyleciał do Berlina, aby uzgodnić wspólne stanowisko w tej sprawie z kanclerz Angelą Merkel. Paryż chce, aby pieniądze pochodziły z Europejskiego Instrumentu Stabilizacji Finansowej (EFSF). Obawia się bowiem, że jeśli ten ciężar spadnie na francuski budżet, to kraj straci najwyższą (AAA) ocenę wiarygodności kredytowej. Niemcy odwrotnie – wolą, aby środki z EFSF zostały wykorzystane w ostateczności, jeśli dane państwo rzeczywiście nie ma pieniędzy na wsparcie własnych banków. Berlin jest największym udziałowcem dysponującego 440 mld euro Instrumentu.
Prawdopodobnie stanie na kompromisie. Tak przynajmniej zapowiedział wczoraj irlandzki minister finansów Michael Noonan. – Banki będą zdobywały kapitał na trzy sposoby: samodzielnie na rynku finansowym, z EFSF oraz dzięki pomocy poszczególnych państw – tłumaczył w Dublinie.
Zdaniem cytowanych wczoraj przez „Frankfurter Allgemeine Zeitung” źródeł w ministerstwach finansów Francji i Niemiec pięć największych francuskich banków, które wyjątkowo dużo zainwestowały w greckie obligacje, będzie potrzebowało łącznie od 10 do 15 mld euro. Wsparcie zostanie także udzielone czołowym instytucjom finansowym Niemiec, na czele z Deutsche Bankiem. Z kolei agencja Fitch szacuje, że banki hiszpańskie potrzebują 30 mld euro dodatkowego kapitału.
Szefowa MFW Christine Lagarde, która w sobotę została przyjęta w Pałacu Elizejskim przez Sarkozy'ego, uważa, że łącznie europejskie banki, aby wytrzymać kryzys finansowy spowodowany bankructwem Grecji, muszą dostać 200 mld euro. Bardziej ostrożny jest Noonan, ale i on uważa, że chodzi o pomoc „dalece przekraczającą 100 mld euro”.
Już na początku tego tygodnia Komisja Europejska przedstawi projekt nowych zasad udzielania pomocy przez państwo, tak aby banki mogły bardzo szybko otrzymać fundusze publiczne. Regulacje te mają być najdalej w ciągu tygodnia zatwierdzone zarówno przez Radę Unii Europejskiej, jak i Europejski Nadzór Bankowy (EBA).
Czas goni, bo już nawet greckie władze przyznają, że bardzo trudno będzie uniknąć bankructwa. Zdaniem przedstawiciela tego kraju przy MFW uzgodniony w lipcu drugi pakiet pomocowy nie wystarczy. Możliwości są dwie: albo kraje strefy euro wysupłają jeszcze większe wsparcie niż zakładane 109 mld euro, albo europejskie banki będą musiały pogodzić się z większymi niż uzgodnione 21 proc. stratami z inwestycji w greckie obligacje.
Robert Shapiro, prezes waszyngtońskiego instytutu analitycznego Sonecon LLC, ostrzega: jeśli wzmocnienie kapitalizacji instytucji finansowych nie zostanie uzgodnione w ciągu 2-3 tygodni, bankructwo najsłabszych krajów strefy euro zmiecie system bankowy w Unii. To będzie jeszcze poważniejszy kryzys niż ten z 2008 r.
Analitycy JPMorgan Chase uważają, że gdyby unijne banki musiały zrezygnować z 60 proc. wartości obligacji Grecji, 40 proc. obligacji Portugalii i Irlandii oraz po 20 proc. obligacji Włoch i Hiszpanii poniosą łącznie 148 mld euro strat.
Niewypłacalność tych ostatnich krajów co prawda wciąż jest bardzo mało prawdopodobna, ale nie da się już jej całkiem wykluczyć. W piątek agencja Fitch obniżyła o jeden szczebel rating Rzymu i o dwa Madrytu. Jej zdaniem wiarygodność Włoch i Hiszpanii obniża się z powodu bardzo słabych perspektyw wzrostu oraz (w przypadku Rzymu) niewydolnego systemu politycznego.
Dexia padła pierwsza
Premierzy Francji i Belgii uzgodnili sposób restrukturyzacji francusko-belgijskiego banku Dexia. Jego aktywa przekraczają 700 mld euro (przeszło dwa razy więcej niż PKB Grecji), lecz utracił on płynność finansową. Porozumienie zakłada, że oba państwa sprzedadzą te części Dexii, które są zyskowne. Reszta z jednej strony zostanie przejęta przez francuski państwowy Caisse des Depots, a z drugiej zostanie znacjonalizowana przez Belgię. Niezależnie od tego zostanie utworzony „bank złych długów” o aktywach 95 mld euro. Łącznie oba kraje udzielą gwarancji na spłatę kredytów Dexii wartych 200 mld euro.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama