Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała trzeci miesiąc z rzędu o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Stopa podstawowa, referencyjna, wynosi 4,5 proc.
– Rada nie wyklucza dalszego dostosowania polityki pieniężnej, gdyby pogorszyły się perspektywy powrotu inflacji do celu – mówi Marek Belka, prezes NBP i szef RPP. Eksperci twierdzą jednak, że nie należy interpretować jego słów jako straszenia kolejnymi podwyżkami.
– Rynki spodziewały się, że najpóźniej na początku przyszłego roku RPP podejmie decyzję o obniżce stóp procentowych. Ze słów prezesa NBP wynika natomiast, że możemy na nie poczekać dłużej – tłumaczy Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku.
Priorytetem mocny złoty
Na razie NBP jest zdeterminowany ustabilizować kurs złotego, a nawet go wzmocnić. Dlatego Marek Belka nie wykluczył kolejnych interwencji. – Kurs złotego na skutek czynników zewnętrznych odbiega od fundamentów – powiedział.
W sytuacji gdy złoty jest rozchwiany, obniżka stóp mogłaby go tylko jeszcze bardziej osłabić i byłby to ruch przeciwny do interwencji, której celem jest wzmocnienie naszej waluty.
– To kondycja złotego jest głównym czynnikiem ryzyka. Dlatego uważamy, że w przyszłym roku RPP nie zdecyduje się na obniżki stóp – uważa Katarzyna Hyż, ekonomistka PKO BP. Inni eksperci nie podzielają tej opinii. Są zdania, że stopy spadną. O ile jednak jeszcze miesiąc temu skłonni byli sądzić, że nastąpi to na początku 2012 r., to teraz mówią raczej o pierwszym półroczu.
Inflacja i tak spadnie
Wszystko przez to, że słaby złoty podbija nam inflację. W konsekwencji zejście w przyszłym roku do oczekiwanych przez RPP 2,5 proc. może być niezwykle trudne. Z uśrednionej prognozy ekonomistów ankietowanych przez „DGP” wynika, że na koniec roku inflacja wyniesie 4,1 proc., a na koniec przyszłego 3 proc.
– W przyszłym roku inflacja powinna maleć, ale głównie z przyczyn technicznych – wysokiej tegorocznej bazy. Z tego powodu oczekuję, że już w maju 2012 r. wyniesie 2,5 proc., czyli będzie w celu RPP. Niewykluczone, że później znów odbije – mówi Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA.
Dodaje, że drugim głównym czynnikiem zbijającym inflację będzie światowe spowolnienie gospodarcze, które ściągnie w dół również wzrost naszego PKB. W konsekwencji wyhamują inwestycje prywatne, co już sygnalizują przedsiębiorstwa. Brak popytu na wyroby firm przełoży się na pogorszenie sytuacji na rynku pracy, przez co spadnie konsumpcja.
– Jeżeli spowolnienie będzie spokojne, a wzrost PKB obniży się do ok. 3 proc., to inflacja może pozostać powyżej 3–3,5 proc. przez wiele miesięcy, nawet do połowy przyszłego roku. Jeżeli jednak dojdzie do załamania wzrostu, inflacja spadnie bez względu na kurs złotego. Tak było w drugiej połowie 2008 r. – przekonuje Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości.
Ryzyko klęski urodzaju
Oprócz słabego złotego elementem ryzyka, który może wpłynąć na podbijanie inflacji, jest cena surowców na rynkach światowych.
Ekonomiści, którzy prognozują spadek inflacji w przyszłym roku, zakładają, że ceny surowców także będą spadały, a żywność będzie drożała znacznie wolniej niż w tym i zeszłym roku.
Jednak klęsk nieurodzaju wykluczyć nie można, podobnie jak napięć w krajach produkujących ropę, a także gry na wzrost cen surowców inwestorów szukających bezpiecznych przystani. Inflację w przyszłym roku może także podbić podwyżka podatków w Polsce. Wszystko to wskazuje, że na niższe stopy poczekamy dłużej niż jeszcze do niedawna sądziliśmy.