"Najgorszym wynikiem wyborów byłoby wyłonienie rządu niezdolnego do przeprowadzenia reform" - sądzi cytowany przez gazetę Piotr Kalisz, analityk banku City Handlowy w Warszawie.
Kalisz powiedział "Financial Timesowi", że zagraniczni inwestorzy ze zrozumiałych względów koncentrują uwagę na kryzysie w Europie Zachodniej i "ma wrażenie, że zupełnie nie biorą pod uwagę politycznego ryzyka w Polsce". Widzi w tym różnicę w porównaniu z poprzednimi wyborami z 2007 roku.
"Inwestorzy najchętniej widzieliby większościowy rząd PO lub utrzymanie obecnej koalicji PO-PSL (...) Jeśli jednak margines zwycięstwa PO okaże się bardzo mały, to PO najprawdopodobniej będzie usiłowała sklecić koalicję ze wszystkich partii, z wyjątkiem PiS - (Jarosław) Kaczyński tak bardzo przestraszył małe partie, gdy był premierem, że nie zanosi się na to, by poszły na ryzyko utworzenia koalicji z nim" - napisał "FT" w korespondencji z Warszawy.
"Jednak taka niewydolna koalicja mogłaby mieć kłopoty z trudnym zadaniem dalszej obniżki deficytu finansów publicznych poniżej progu 3 proc. PKB przy równoczesnym, systematycznym obniżaniu długu publicznego" - zaznacza gazeta.
Według "FT" inwestorzy mogą bliżej zainteresować się sytuacją w Polsce, ponieważ ich wynik będzie miał wpływ na to, czy przyszły rząd będzie zdolny kontynuować obecną politykę fiskalnej konsolidacji.
Gazeta zauważa, że sondaże wskazują wprawdzie na przewagę PO nad PiS (przytacza sondaż, z którego wynika, że na PO gotowych jest głosować 36 proc. ankietowanych, a na PiS 32 proc.), ale zauważa, że w przeszłości poparcie PiS było w sondażach niedoszacowane i wynik głosowania ich nie potwierdzał.
"FT" wskazuje też, iż wzrost notowań PiS jak dotąd nie miał odczuwalnego wpływu na kurs złotego i notowania na giełdzie.