W czwartek komisarz UE ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehn tchnął nieco nadziei mówiąc, że w weekend grecki rząd zaproponował środki, które mogą go znacznie zbliżyć do spełnienia celów fiskalnych na ten rok, ale musi do tego przekonać partnerów z UE.
Żeby zgodnie z planem naprawczym zwiększyć dochody budżetu, Grecja powinna pozyskać z prywatyzacji 1,7 mld euro do końca września, a 5 mld euro do końca roku. Dotąd pozyskała 400 mln euro ze sprzedaży udziału w państwowej firmie telekomunikacyjnej OTE. Tymczasem by dostać kolejne 8 ze 110 mld euro przyznanej w ub.r. pożyczki, Grecja musi uzyskać pozytywną ocenę realizacji programu od Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Europejskiego Banku Centralnego oraz Komisji Europejskiej (tzw. trojki).
Na początku miesiąca inspektorzy trojki zawiesili wizytę w Atenach, mimo że szósta transza powinna być uruchomiona do końca września. Wskazali na "problemy techniczne", które muszą rozwiązać Grecy. Tymczasem rząd w Atenach ogłosił, że bez raty 8 mld euro, wystarczy mu pieniędzy na wypłaty pensji tylko do października. Cierpliwość tracą pożyczkodawcy ze strefy euro (zwłaszcza Niemcy); nasilają się spekulacje o bankructwie Grecji lub jej wyjściu z eurolandu, choć te ostatnie są dementowane przez przywódców.
Po telekonferencji z premierem Grecji Jeorjosem Papandreu kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy wyrazili w środę wieczorem przekonanie, że przyszłość Grecji jest w strefie euro. Papandreu potwierdził "absolutne zdecydowanie" swego kraju, by spełnić wszystkie zobowiązania ustalone z międzynarodowymi przywódcami w zamian za pomoc UE i MFW.
Z kolei minister finansów Jacek Rostowski nakreślił w środę przed eurodeputowanymi w Strasburgu negatywne konsekwencje rozpadu strefy euro - zarówno gdyby wypadł z niej biedny, zadłużony kraj, lub gdyby chciał z niej wyjść kraj bogatszy.
"Myślę, że to pewnego rodzaju rozgrywka: trojka chciałaby wymusić jak najwięcej na Grecji, a rząd chciałby wdrażać program ale nie zawsze może i wie jednocześnie, że bankructwo Grecji zaszkodziłoby innym krajom w strefie euro" - powiedział PAP finansowy ekspert brukselskiego think-tanku Bruegel Zsolt Darvas. "Nawet jeśli trojka będzie teraz +torturować+ Grecję, to coś osiągnie, ale i tak poniżej celu" - dodał.
Program naprawczy ma poważne niedociągnięcia
Jego zdaniem program naprawczy ma poważne niedociągnięcia, ponieważ zakłada powrót Grecji do wypłacalności. "A Grecja jest w oczywisty sposób niewypłacalna i sądzę, że już na początku 2010 r. powinno to było być zauważone, a grecki dług - zrestrukturyzowany" - ocenił. Wówczas Grecja mogłaby przeprowadzić konieczne reformy przy mniejszym obciążeniu. "To był fundamentalny błąd (...), teraz rynki wyceniają prawdopodobieństwo niewypłacalności Grecji na prawie 100 proc." - zaznaczył.
W obecnych warunkach trudno jest greckiemu rządowi realizować reformy, bo codziennie na ulicach Aten protestują tysiące ludzi, a stan greckiej gospodarki cały czas się pogarsza. Darvas ocenił, że plan prywatyzacji jest skrajnie ambitny i został wymuszony przez trojkę. "Mało prawdopodobne, by grecki rząd go zrealizował" - powiedział.
Kolejny sposobem na zwiększenie przychodów do greckiej kasy miało być zwiększenie ściągalności podatków. "Ściąganie podatków stanowi administracyjne wyzwanie dla Grecji" - przyznał niedawno rzecznik KE ze względu na skalę szarej strefy, oszustw i unikania podatków. Problemem jest też korupcja wśród pracowników skarbówki.
"W ubiegły weekend rząd grecki ogłosił, że na dwa lata wprowadzi podatek od nieruchomości i będzie go pobierał poprzez rachunki za prąd, w taki sposób, że będzie on wliczony w cenę energii. Trudno więc będzie uniknąć jego płacenia" - przytoczył pomysł greckiego rządu ekspert. W jego opinii dowodzi to, że rząd w Atenach próbuje wszystkich środków, ale Grecji przydałaby się zewnętrzna pomoc w zbieraniu podatków oraz prywatyzacji.
By uniknąć niewypłacalności Grecji 21 lipca przywódcy strefy euro uzgodnili drugi pakiet pomocowy dla tego kraju: 109 mld euro pożyczki oraz do 50 mld euro wkładu sektora prywatnego, głównie poprzez wymianę obecnych obligacji na papiery o dłuższym termienie zapadalności.
"Udział sektora prywatnego jest niewielką ulgą, wynosi ok. 21 proc. obecnej wartości (zadłużenia). Ten program nie może zadziałać, dług Grecji jest zbyt wysoki" - uważa Darvas. Inni analitycy wskazują, że niezrealizowanie przez Grecję celów obecnego programu naprawczego i niespełnienie warunków kredytodawców, skomplikuje sfinalizowanie drugiego pakietu pomocowego.
"Teraz piłka jest po stronie Grecji"
Komisarz Rehn powiedział w czwartek, że "teraz piłka jest po stronie Grecji". "To kluczowe by Grecja podjęła stosowne decyzje i w pełni pokryła +dziurę+ w finansach publicznych, która pojawiła się w ciągu tego roku, po ostatnim przeglądzie (programu naprawczego)" - powiedział. Zauważył jednocześnie, że w ciągu minionego weekendu "grecki rząd podjął bardzo ważne postanowienia, które znacznie zbliżają go do spełnienia fiskalnych celów programu w tym roku".
"Teraz ważne, by Grecja przeszła tę drogę i przekonała partnerów, by mogli na czas podjąć decyzję (do końca września - PAP)" - dodał. Komisarz zaznaczył, że jeśli tak się stanie, to eksperci trojki wrócą do Aten pod warunkiem, że Grecja spełni wszystkie warunki potrzebne do dokończenia przeglądu. "Umożliwi to też kontynuowanie pracy nad drugim pakietem pomocowym, włącznie z zaangażowaniem sektora prywatnego" - dodał.