USA obawiają się, że problemy europejskich banków odbiją się na kondycji ich gospodarki, i naciskają na rozwiązanie kryzysu. Do gry włączają się Chiny, które mają skupować włoskie obligacje. Ich rentowność osiągnęła wczoraj historyczny poziom.
USA obawiają się, że problemy europejskich banków odbiją się na kondycji ich gospodarki, i naciskają na rozwiązanie kryzysu. Do gry włączają się Chiny, które mają skupować włoskie obligacje. Ich rentowność osiągnęła wczoraj historyczny poziom.
Na jeden dzień Polska będzie centrum finansowego świata. W piątek na posiedzenie unijnej rady ministrów finansów przyleci do Wrocławia amerykański sekretarz skarbu Timothy Geithner. To bezprecedensowa wizyta, pierwsza taka w historii, ale kryzys zadłużeniowy w strefie euro wadzi już nie tylko Europie. O kondycję banków posiadających greckie obligacje martwią się Amerykanie. Obawiają się powtórki scenariusza z 2008 roku, gdy po upadku Lehman Brothers banki przestały pożyczać sobie pieniądze, co wpędziło świat w recesję.
Do gry o euro oprócz USA włączyły się również Chiny. Jak ujawniły wczoraj media, włoski minister finansów Giulio Tremonti namawia władze w Pekinie, by tamtejszy państwowy fundusz inwestycyjny skupował włoskie obligacje. Ta informacja nie uspokoiła jednak inwestorów, bo wprawdzie Włochom udało się wczoraj sprzedać pięcioletnie obligacje za prawie 7 miliardów euro, ale kosztem najwyższej rentowności od powstania strefy euro (5,6 proc.). Chętnych do zakupu było prawie dwa razy mniej niż jeszcze w lipcu.
Problemy Południa to problemy także dla państw, które do tej pory były bezpieczne. Wartość długów posiadanych przez trzy największe francuskie banki – BNP Paribas, Credit Agricole i Societe Generale – to prawie 4,7 biliona euro, czyli 250 proc. francuskiego PKB. Ich upadek bądź znacjonalizowanie oznacza, że pieniędzy zabraknie także Paryżowi. Właśnie do dokapitalizowania zagrożonych banków będzie w piątek namawiał Geithner.
– Sekretarz skarbu USA będzie przekonywał do pomocy bankom i krytykował jednoczesne cięcia wydatków przez kraje strefy euro i podnoszenie stóp procentowych przez EBC w sytuacji, gdy gospodarka balansuje na krawędzi recesji – komentuje w rozmowie z „DGP” analityk European Policy Center w Londynie Simon Tilford. Jak mówi „DGP” główny ekonomista EBOiR Erik Berglof: „Trudno sobie wyobrazić sytuację, by francuskie władze bezczynnie obserwowały upadek własnych banków”.
Analitycy spodziewają się, że sytuacja zagranicznych właścicieli polskich banków może się przełożyć na tempo rozwoju akcji kredytowej w naszym kraju. Już raz, w 2009 r., banki zakręciły kurek z kredytami. Obecna sytuacja sprzyja też kolejnej odsłonie wojny depozytowej. Jeśli o pieniądze klientów zacznie nagle zabiegać jeden z dużych banków, konkurencja będzie musiała zareagować. To oznacza mniejsze zyski.
Dlatego zagranica dmucha na zimne. Wczoraj jeden z największych banków inwestycyjnych na świecie Goldman Sachs obniżył docelowe ceny dla największych polskich banków: PKO BP, Pekao SA, Getin, BRE, Banku Handlowego. Inwestorzy na warszawskim parkiecie te informacje jednak zignorowali, bo papiery polskich instytucji finansowych drożały nawet o kilka procent.
mao, jus
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama