Główne ryzyko jego zdaniem wiąże się z tym, że SNB może zostać zmuszony, by użyć dużej ilości franków dla ochrony nowoprzyjętego celu, co będzie oznaczało wprowadzenie nowej masy pieniądza do gospodarki krajowej.
Jest to ryzyko znaczne, ponieważ CHF jest wciąż walutą atrakcyjną. Efektem będzie wzmożona inflacja.
"SNB czuł się zmuszony do tego działania dla ochrony szwajcarskiej gospodarki, która z pominięciem sektora finansowego jest zorientowana na eksport, głównie do eurostrefy. Realna rewaluacja franka do euro w ostatnich dwóch latach sięgnęła 25 proc." - zaznaczył w wywiadzie na portalu gazety.
"Frank ma nowy sufit, dzięki czemu szwajcarscy producenci mogą dostosować do jego poziomu ceny, płace itd. Jednak z punktu widzenia całej szwajcarskiej gospodarki krajowej zachodzi ryzyko wygenerowania inflacji tak, jak stało się w 1978 r. przy podobnej interwencji SNB" - dodał.
"To, co zrobił szwajcarski bank centralny sprowadza się do poświęcenia stabilnych cen dla zachowania konkurencyjności gospodarki" - wyjaśnił.
Ze swej strony Lex za najbardziej groźne uznaje posłużenie się przez SNB słowem "nieograniczona" (w domyśle podaż pieniądza), którą bank gotów jest zapewnić dla zapobieżenia przebiciu się franka przez nowoustalony dla niego górny próg.
Lex zwraca też uwagę, że skutkiem interwencji SNB będzie także i to, że bank ten zgromadzi dużą ilość euro i USD, które będzie musiał gdzieś ulokować. Stwarza to ryzyko perturbacji na innych rynkach.
Posunięcie szwajcarskiego banku ma także potencjalnie dalekosiężny efekt psychologiczny, ponieważ "jest intelektualną legitymizacją dla wojny walutowej" - obawia się Lex.
Pierwszym skutkiem był spadek kursu franka do euro o 8 proc. w ciągu niespełna 15 minut, co jest niespotykane na rynkach walutowych, na których wahania na ogół nie przekraczają 1 proc.
Jak podsumował prowadzący rozmowę z Hadasem dziennikarz "FT": "Szwajcaria jest kolejnym państwem, w którym nacjonalistyczna polityka bierze pierwszeństwo nad interesem globalnej gospodarki".