"To jest jedyna sensowna decyzja w takiej sytuacji ze względu na to, że wycena prawdopodobnie byłaby bardzo niekorzystna w stosunku do długoterminowej wartości banku. Wycena musiałaby być nieco niższa od ceny na rynku wtórnym, żeby rynek był w stanie wchłonąć te akcje. Wątpliwy byłby udział w tak niepewnej sytuacji rynkowej akcjonariatu obywatelskiego. Czy przy tak nerwowym rynku ci inwestorzy by dopisali, to jest wielka niewiadoma.
Nie ma przymusu ekonomicznego dla budżetu państwa, żeby przeprowadzać tak dużą operację w tej chwili. Realizacja budżetu jest pomyślniejsza niż zakładała to ustawa budżetowa. Mamy mniejszy deficyt i nawet przy jakichś kłopotach pod koniec roku trudno sobie wyobrazić, żebyśmy nie mieli tego deficytu mniejszego niż w ustawie. Nie ma konieczności, żeby na siłę szukać tych pieniędzy i łatać dziurę budżetową, bo nie jest tak dramatycznie.
Bardzo wątpię, czy sytuacja na rynkach w ciągu dwóch miesięcy na tyle się ustabilizuje, żeby ta prywatyzacja doszła wtedy do skutku. Uważam, że byłoby to ze szkodą dla rynku kapitałowego i dla samego banku, gdyby to zostało włączone w kampanię wyborczą. Lepiej chyba podjąć decyzję, że to będzie w przyszłym roku albo jeszcze później, w momencie gdy sytuacja rynków będzie pewniejsza, a być może budżet będzie bardziej potrzebował tych pieniędzy".