Polska jest bezpiecznym, wiarygodnym, przewidywalnym płatnikiem - powiedział premier Donald Tusk po spotkaniu Rady Gospodarczej. Sytuacja Polski na tle państw regionu jest wyraźnie lepsza, jeśli chodzi o poczucie, że jesteśmy państwem wypłacalnym - dodał.

Podczas piątkowego kilkugodzinnego spotkania Rady Gospodarczej analizowano obecną sytuację w kilku państwach regionu, jak Czechy, Węgry, czy Rosja, na tle najbardziej stabilnych gospodarek, jak USA, czy Niemcy - powiedział szef rządu na konferencji prasowej. Rada doszła do wniosku, że sytuacja Polski na tle państw regionu jest wyraźnie lepsza, jeśli chodzi "o poczucie, że jesteśmy państwem wypłacalnym" - mówił premier na konferencji prasowej. Podkreślał, ze Polska jest bezpiecznym, wiarygodnym, przewidywalnym płatnikiem.

"Bardziej niepokoi w porównaniu do innych krajów, że ze względu na bardzo płynny i głęboki rynek walutowy (...), w porównaniu do Czech czy Węgier, te skoki na walucie są w Polsce wyraźnie większe" - dodał.

Jak wyjaśniał, jeśli Polska miałaby się w najbliższym czasie okazać niepewnym partnerem, to może oznaczać bardzo drastyczne skutki. "Nie tylko dla budżetu państwa, ale dla tych ludzi, którzy na płatności, za które odpowiada państwo, co miesiąc czekają" - zaznaczył.

Rada oceniała też wpływ kursu złotego wobec euro na eksport i import. Podobnie jak w latach 2008-2009, słaba sytuacja złotego wobec euro sprzyja eksportowi - mówił Tusk. Z kolei "nie widać dzisiaj jakichś szczególnych objawów niepokoju ze strony polskich importerów ze względu na relacje złotego do euro" - dodał.

Ocenił też, że obecnie nie ma potrzeby korekty założeń do przyszłorocznego budżetu, podkreślając, że już w roku 2011 deficyt budżetowy będzie mniejszy niż prognozowano. Dodał, że "wydaje się bliskie pewności", iż podobnie jak w pierwszym kwartale, także w drugim kwartale 2011 r. utrzymamy relatywnie wysokie tempo wzrostu gospodarczego. "Ono jest relatywnie nawet bardzo wysokie, jak porównamy z innymi krajami. Zakładam, że będzie nadal w okolicach 4 proc." - podkreślił.

Donald Tusk wyraził też zadowolenie z najnowszych danych GUS, mówiących o niewielkim spadku inflacji. "W maju rekordowa inflacja 5 proc., w czerwcu 4,2, teraz 4,1 proc. To są ułamki, ale bardzo ważne. Jestem przekonany, że (komunikat GUS - PAP) dobrze zostanie odczytany przez oceniających Polskę na zewnątrz" - dodał premier.

GUS podał w piątek, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lipcu wzrosły o 4,1 proc. w stosunku do lipca 2010 roku, a w porównaniu z czerwcem 2011 r. spadły o 0,3 proc.

"Nie ma takich czarów, które pozwoliłyby odłożyć spłacanie kredytów i za to nie płacić"

Tusk wykluczył natomiast wprowadzenie w życie piątkowej propozycji prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, który wezwał, by ze względu na wysoki kurs franka szwajcarskiego, wprowadzić roczne wakacje w spłacie kredytów w tej walucie. "Płaci się odsetki, płaci się marżę, ale rat kredytowych się nie płaci, nikt na tym nie traci, a mimo wszystko kurs franka nie wpływa na sytuację budżetów rodzinnych" - opisywał ten pomysł Kaczyński.

Nie ma takich czarów, które pozwoliłyby odłożyć spłacanie kredytów i za to nie płacić - odpowiadał Tusk. "Dzisiaj pomoc jednej grupie kredytobiorców musiałaby być kosztem innej grupy ludzi. Nie ma takich czarów, to tylko w głowach ludzi niekompetentnych może się pojawić pomysł, że można odłożyć spłatę kredytów i że nikt za to nie płaci. Takie rzeczy się nie dzieją" - mówił Tusk.

Dodał, że w obecnej sytuacji zawirowań na rynkach finansowych, najlepszą postawą jest unikanie paniki. "Najmądrzejsze postępowanie, to jest postępowanie bez panicznych odruchów" - stwierdził. Dodał, że prawdziwe decyzje dotyczące franka mogą zapadać w Szwajcarii a na pewno nie w Warszawie. "Mamy pewną satysfakcję, widząc, że pierwsze działania jakie zostały podjęte przez bank centralny Szwajcarii, przynoszą efekty" - dodał.

W piątek złoty coraz mocniej drożeje wobec szwajcarskiej waluty. O godz. 16.30 za franka płacono 3,77 zł. Tymczasem w nocy ze środy na czwartek frank był rekordowo drogi wobec złotego i kosztował aż 4,12 zł. W piątek złoty umacniał się również wobec euro oraz dolara. Za wspólną walutę o 16.30 płacono 4,14 zł; rano euro kosztowała nawet 4,19 zł. Za dolara trzeba było zapłacić 2,90 zł.