Polski sektor bankowy poradzi sobie w razie eskalacji kryzysu zadłużeniowego w strefie euro, bo w znacznie mniejszym stopniu niż inne kraje w Europie Wschodniej jest uzależniony od funduszy z zagranicy - uważa ekonomista Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.

Polskie banki mają „bardzo silną” bazę depozytową, która może działać jako amortyzator na wypadek wstrząsów zewnętrznych – oświadczył Peter Tabak, ekonomista EBOR w wywiadzie udzielonym Bloombergowi w Warszawie.

- Jeśli nawet sprawy w strefie euro pójdą w złym kierunku, polski system bankowy będzie na tyle prężny, żeby oprzeć się tym wstrząsom. Zależność polskich banków od funduszy zagranicznych jest mniejsza niż, na przykład, na Węgrzech, czy gdziekolwiek indziej w regionie – podkreślał Tabak.

Pogarszający się kryzys zadłużeniowy może skłonić takie banki jak UniCredit do sterowania finansami w swoich wschodnioeuropejskich oddziałach – napisał EBOR w raporcie z 22 lipca. Dzień wcześniej przywódcy strefy euro uzgodnili przyznanie Grecji dodatkowej pomocy finansowej w kwocie 159 mld euro, żeby uspokoić rynki obawiające się bankructwa w Atenach.

Swoje oddziały w Polsce mają m.in. włoski UniCredit, holenderska ING Groep i amerykański Citigroup. W tym roku Allied Irish Banks sprzedał swój polski oddział – Bank Zachodni WBK – hiszpańskiemu Banco Santander.

Według szacunków EBOR zachodni kredytodawcy kontrolują w Polsce 70 proc. aktywów bankowych, podczas gdy na Węgrzech udział ten wynosi 85,7 proc., w Rumunii – 86,1 proc. i 80,7 proc. w Bułgarii.

Zagraniczne banki dostarczają do swych polskich oddziałów fundusze rzędu około 50 mld euro, zwiększając stosunek pożyczek do depozytów w polskim systemie bankowym do 113 proc. – ocenia moskiewski bank inwestycyjny Renaissance Capital. Dla zachodnich banków, które działają w więcej niż jednym kraju Unii Europejskiej Polska jest priorytetem – napisała we wczorajszym raporcie analityczka tego banku Swietłana Kowalska.