Rośnie popyt na działki inwestycyjne. Ale ceny stoją w miejscu, bo ich podaż jest bardzo duża.
W agencjach nieruchomości i firmach doradztwa inwestycyjnego liczba transakcji ziemią w I półroczu wzrosła o 100 proc. w stosunku do sytuacji sprzed roku. Do końca grudnia wartość transakcji wyniesie 1,2 – 1,5 mld zł – wynika z opublikowanego właśnie raportu Colliers International. Tylko w tej agencji w trakcie negocjacji są działki o wartości 520 mln zł. Negocjacje o wartości od kilkunastu do kilkudziesięciu milionów zł prowadzi też CB Richard Ellis, King Sturge Eblis, Home Broker czy Metrohouse. – Ubiegły rok był wyjątkowo trudny, a to, co dzieje się w ostatnich miesiącach, zaczyna przypominać czasy boomu z lat 2007 – 2008 – mówi Emil Dymeradzki z działu gospodarki gruntami Inter Colliers.
Ziemię kupują nie tylko deweloperzy pod nowe osiedla, ale też firmy inwestujące w biurowce, centra handlowe i hotele. Wartość wszystkich przeprowadzonych w pierwszym półroczu transakcji przekroczyła 600 mln zł. Największą zawarł JW. Construction, które za prawie 174 mln zł kupiło 81 tys. mkw przy ul. Kasprzaka na warszawskiej Woli. Nieco mniej, bo 168 mln zł zapłacił Dom Development za prawie 10 hektarów przy ul. Powązkowskiej. Kolejny rekord należy do Echo Investment, które za 74 tys. metrów przy ul. Konwiktorskiej zapłaciło 63 mln zł.
Ceny są nieco wyższe niż rok temu, ale daleko im do stawek z czasów boomu budowlanego. Wtedy np. hiszpańska firma Sando zapłaciła za 5 ha przy ul. Chełmskiej w Warszawie 370 mln zł. – Ceny rosną w najatrakcyjniejszych lokalizacjach – tłumaczy Katarzyna Kogut z King Sturge. Hamulcem ich wzrostu jest też duża podaż gruntów tzw. poindustrialnych. W tym roku na rynek trafi np. 40 ha należących do FSO, a także 8 ha, które we wrześniu wystawi na sprzedaż Polfa Tarchomin. Takie grunty są też do kupienia w Nysie, Opolu, Mrągowie czy Gdańsku.