Zgodnie z najnowszymi, opublikowanymi w środę danymi resortu finansów, dług Skarbu Państwa na koniec maja 2011 r. wyniósł 743 mld zł, co oznacza przyrost o 41,1 mld zł w stosunku do końca 2010 r. Dług w walutach obcych stanowił 26,9 proc. zadłużenia, podczas gdy na koniec 2010 r. było to 27,8 proc. Zgodnie ze strategią zarządzania długiem ponad 70 proc. zadłużenia walutowego stanowił dług w euro.
Rzeczniczka prasowa Ministerstwa Finansów Małgorzata Brzoza poinformowała PAP, że przyjmując strukturę walutową długu na koniec maja 2011 r., "osłabienie złotego na przykład o 10 proc. w stosunku do wszystkich walut obcych, w których nominowany jest dług zagraniczny, powodowałoby wzrost długu Skarbu Państwa o 20 mld zł, tj. o ok. 1,3 proc. PKB."
Wskazała, że gdyby na koniec maja 2011 r. obowiązywały obecne kursy walutowe, dług byłyby większy o ok. 5,4 mld zł, czyli o ok. 0,35 proc. PKB w stosunku do rzeczywistej wielkości długu w tym okresie, obliczonej przy zastosowaniu ówczesnych kursów.
"Jak wynika z aktualizacji planu konwergencji, planujemy, że relacja długu publicznego do PKB zmniejszy się do 51,9 proc. na koniec 2011 r. z 52,8 proc. na koniec 2010 r. A zatem kwestia ewentualnego przekroczenia progu 55 proc. jest mocno teoretyczna" - zaznaczyła Brzoza.
Także zdaniem analityka z departamentu skarbu PKO Mirosława Budzickiego, z punktu widzenia kursu złotego sytuacja dla długu jest bezpieczna. Budzicki przyznał, że część polskiego długu jest denominowana w walutach, więc kurs złotego wpływa na jego wysokość, ale ma to znaczenie dopiero pod koniec roku.
"Wtedy poziom długu jest porównywany do PKB, a dane mówią nam, czy jesteśmy poniżej progów ostrożnościowych z ustawy o finansach publicznych, czy nie. Dopiero pod koniec roku byłby to ewentualny problem czy dylemat dla rządu" - powiedział.
Jego zdaniem możemy się spodziewać, że pod koniec roku Ministerstwo Finansów zdecyduje się na quasi-interwencję na rynku walutowym. "Podobnie resort finansów robił w poprzednich latach, umacniał złotego, sprzedając posiadane waluty" - wyjaśnia analityk. Jego zdaniem im złoty będzie słabszy i niedowartościowany pod koniec roku, tym łatwiej będzie można ten poziom zbić.
Budzicki uważa, że obecny poziom złotego w okolicach 4 do euro nie jest niepokojący, daje resortowi finansów komfort i "spory zapas". Jego zdaniem obawy na rynku dotyczące państw peryferyjnych strefy euro w ograniczonym zakresie przekładają się na wycenę złotego. "Moglibyśmy się niepokoić, gdyby złoty pod koniec roku był na poziomie np. 4,5 do euro. Dziś kurs nie jest problemem" - dodał.
Zgodnie z ustawą o finansach publicznych przekroczenie przez dług progu ostrożnościowego na poziomie 55 proc. PKB oznaczałoby dotkliwe cięcia wydatków, m.in. konieczność zbilansowania budżetu, zamrożenie płac, waloryzację rent i emerytur tylko o wskaźnik inflacji.