Upadek Grecji będzie kosztował prywatnych inwestorów, głównie francuskie i niemieckie banki, co najmniej 12 mld euro. Analitycy unijnych think tanków mówią „DGP”, jaki będzie schemat tzw. kontrolowanego bankructwa.
Prywatni inwestorzy stracą od 1/3 do połowy nominalnej wartości posiadanych obligacji Grecji – tak zakłada negocjowane porozumienie o kontrolowanym bankructwie Aten. Umowa może zostanie ogłoszona już w piątek, jeśli tego dnia zostanie zwołany szczyt przywódców państw strefy euro w Brukseli.
– Rysujące się porozumienie jest kompromisem między do tej pory niemożliwymi do pogodzenia stanowiskami Niemiec i Europejskiego Banku Centralnego (EBC) – tłumaczy „DGP” Cinzia Alcidi, ekspertka Centrum Europejskich Analiz Politycznych.

Merkel: prywatni też płacą

Zgodnie z oczekiwaniami EBC status Europejskiego Mechanizmu Stabilności Finansowej (EFSM) zostanie zmieniony w taki sposób, aby mógł on skupywać obligacje Grecji na rynku wtórnym. Taka decyzja musi zostać zatwierdzona przez parlamenty wszystkich krajów unii walutowej, w tym Bundestag.
Jednak zgodnie z życzeniami kanclerz Merkel w kosztach programu będą partycypowali prywatni inwestorzy. EFSM będzie bowiem skupywał greckie obligacje, których termin zapadalności przypada na najbliższe miesiące, z poważnym odliczeniem.
– Dyskutowany mechanizm przewiduje znaczące straty dla inwestorów. Skala strat poniesionych przez prywatnych inwestorów na tej części obligacji, których termin spłat przypada na nadchodzące miesiące, wyniesie do połowy wartości posiadanych obligacji – mówi „DGP” Zsolt Darvas z Instytutu Breugla w Brukseli. Chodzi o co najmniej 12 mld euro.
Plan pozwoliłby na ograniczenie długu Grecji, tak aby kraj był w stanie spłacić pozostałe zobowiązania. Byłoby to tym bardziej realne, że Niemcy zgodziły się na obniżenie oprocentowania i wydłużenie czasu spłaty wcześniej otrzymanej przez Greków pożyczki UE i MFW (110 mld euro). To kolejne ustępstwo Merkel. Do tej pory kanclerz upierała się przy zaporowych warunkach dla krajów stojących na skraju bankructwa. W ten sposób Niemcy miały nadzieję, że odstręczy to kolejne państwa strefy euro od szukania pomocy w Brukseli.
Plan zakładający straty dla inwestorów oznacza, że agencje ratingowe uznają Grecję za bankruta. Wcześniej przywódcy UE obawiali się, że może to wywołać panikę na rynkach. Ale teraz doszli do wniosku, że wobec szybko narastającego długu Grecji innego wyjścia nie ma.
– Szukamy wyjścia z tej sytuacji, a nie takiego lub innego ratingu – mówi minister finansów Belgii Didier Reynders. – Jeśli spowoduje to negatywną reakcję agencji ratingowych, to trudno – dodał.
Wczoraj węgiersko-amerykański finansista George Soros ostrzegł, że jeśli szybko nie dojdzie do opracowania planu kontrolowanego bankructwa Grecji, to kraj ten może ogłosić w niedługim czasie całkowitą niewypłacalność, co wywoła na rynku nie tyle panikę, ile tsunami.

Bankructwo nie do uniknięcia

Dla Niemiec, Holandii, Austrii i Finlandii udział prywatnych inwestorów w kosztach ratunku dla Grecji jest warunkiem przegłosowania przez ich parlamenty kolejnego pakietu pomocy dla Aten. – Udział prywatnych inwestorów w kosztach tej operacji jest przesądzony – oświadczył we wtorek niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble.
Taki scenariusz może jednak oznaczać, że przez wiele nadchodzących lat zrażeni inwestorzy prywatni nie będą w ogóle pożyczać Grecji albo będą udzielać kredytów po zaporowych stawkach. Na razie zakłada się, że nowy pakiet pomocowy UE i MFW (120 mld euro) dla Aten będzie obowiązywał do 2014 roku.
Jak wierzyciele Argentyny stracili 75 proc. pieniędzy
Stan finansów publicznych Argentyny pogorszył się w latach 90. z powodu masowej ucieczki kapitału do zagranicznych banków, ogromnej szarej strefy i dewaluacji przez Brazylię swojej waluty – reala, która spowodowała, że argentyński eksport przestał być opłacalny.
W styczniu 2002 roku rząd zawiesił wymianę peso na dolara w stosunku 1:1. Załamanie kursu waluty narodowej doprowadziło do bankructwa tysięcy przedsiębiorstw, a 53 proc. społeczeństwa znalazło się poniżej progu ubóstwa. W 2003 roku bezrobocie osiągnęło 24,5 proc. osób w wieku produkcyjnym. Kraj dopiero w 2007 roku odzyskał poziom dochodu narodowego z 1998 roku.
Argentyna zawiesiła spłatę długu wobec wierzycieli prywatnych (choć nie wobec MFW). Pozbawiony rezerw kraj nie był w stanie pozyskać nowych kredytów i zapłacić za import potrzebnych towarów. Dopiero w 2005 roku doszło do porozumienia z wierzycielami, którzy otrzymali za 76 proc. posiadanych obligacji nowe bony skarbowe o wartości odpowiadającej zaledwie 25 – 35 proc. posiadanych wcześniej walorów. Tylko MFW nie został objęty planem redukcji długu.