Tylko w tym miesiącu akcje Apple potaniały o 4 proc., a od rekordowej wyceny z 16 lutego po 363,13 dolarów za jeden papier, spadły w sumie o 8 proc. Tak źle nie było od 2008 roku, kiedy najgorsza od lat recesja przetrzebiła cały rynek kapitałowy – relacjonuje agencja Bloomberg.
Inwestorzy, którzy z trudem przełknęli odejście szefa firmy Steve’a Jobsa na urlop zdrowotny, są coraz bardziej zaniepokojeni umacnianiem się pozycji Google’a na rynku smartfonów. Minął więcej niż rok od czasu wprowadzenia przez Apple swego pierwszego tabletu iPad, a następna edycja iPhone’a nie ukaże się wcześniej niż we wrześniu. Chociaż więc zyski firmy wzrosły przeszło 75 proc. w ciągu minionych dwóch kwartałów, akcjonariusze firmy z wytęsknieniem czekają na to, aż nowe produkty znowu zaczną wypychać akcje w górę.
“Tak świetnie radzili sobie z realizacją swoich planów, że teraz potrzebują rzeczywiście dużego wydarzenia, które odrodziłoby boom na akcje firmy” – mówi Michael Yosikami, główny strateg inwestycyjny w firmie YCMNet Advisors, która w Kalifornii zarządza aktywami wartości 1 mld dolarów.
Apple jest wciąż drugą największą spółką z indeksu S&P 500 za koncernem naftowym Exxon Mobile. Firma była w ostatnich latach ulubionym pewniakiem wśród inwestorów. Poczynając od 8 stycznia 2007 roku, czyli w przeddzień prezentacji pierwszego iPhone’a przez Steve’a Joba, do końca zeszłego roku notowania firmy poszły czterokrotnie w górę.
Wśród największych inwestorów, którzy w tym roku zmniejszyli swoje udziały w Apple, są takie finansowe tuzy, jak Goldman Sachs, Janus Capital i Wellington Management.