Austriacy nie zdążą z budową elektronicznego systemu poboru opłat. Ponieważ ruszy on w wersji mocno okrojonej, Skarb Państwa i koncesjonariusze autostrad stracą kilkaset milionów, a Kapsch musi się liczyć z karami
Austriacy nie zdążą z budową elektronicznego systemu poboru opłat. Ponieważ ruszy on w wersji mocno okrojonej, Skarb Państwa i koncesjonariusze autostrad stracą kilkaset milionów, a Kapsch musi się liczyć z karami
Winiety dla ciężarówek i autobusów tracą dziś ważność. Od jutra wysokość opłat za przejazdy po blisko 1,6 tys. km dróg krajowych naliczać miał elektroniczny system budowany przez Kapscha. Nic z tego. Na ok. 1000 km przejazd będzie darmowy. Kierowcy 240 tys. pojazdów o masie powyżej 3,5 t już wyposażonych w specjalne urządzenia do naliczania opłat płacić będą na maksymalnie 500 km.
Firma, która za budowę systemu e-myta i zarządzanie nim ma otrzymać 4,9 mld zł, nie zdążyła z pracami. Na razie postawiła niewiele ponad 100 z 430 bramownic niezbędnych do pracy systemu. Na budowę pozostałych będzie potrzebować jeszcze kilku miesięcy. Skąd taka kalkulacja? W ciągu ostatnich czterech tygodni Austriacy zaledwie podwoili liczbę gotowych bramownic. Pod koniec maja były zaledwie 52. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zapewnia, że ich liczba zmienia się z godziny na godzinę, bo prace przyspieszają. Ile ostatecznie uda się ich uruchomić, okaże się o północy 1 lipca.
– Obie strony robią wszystko, żeby wdrożyć system, tak aby spełniał on parametry umowne i działał bez uszczerbku dla Skarbu Państwa – zapewnia „DGP” Magdalena Jaworska, wiceszefowa GDDKiA.
Opóźnienie będzie oznaczać surowe kary dla Kapscha i utratę przychodów Skarbu Państwa. Rząd szacował, że w 2011 r. wpływy z e-myta przekroczą 400 mln zł. Przy okrojonym systemie nie ma na to szans.
– Sukcesem będzie zebranie 100 – 150 mln zł. Nie będzie też wpływów ze sprzedaży winiet – mówi Adrian Furgalski, ekspert rynku infrastruktury.
Mikołaj Karpiński z resortu infrastruktury poinformował nas wczoraj, że ministerstwo nie pracuje nad przedłużeniem czasu obowiązywania winiet. Roczne wpływy z tego tytułu wynosiły 800 mln zł.
– Od tygodni zanosiło się na to, że Kapsch nie zdąży, ale zbagatelizowano wszystkie sygnały ostrzegawcze – mówi Adrian Furgalski.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że Kapsch będzie tłumaczył niepowodzenie problemami z obowiązującymi w Polsce procedurami, m.in. trudnościami z podłączeniem bramownic do sieci energetycznej. Wczoraj firma nie odpowiedziała na nasze pytania.
Na zamieszaniu stracą także autostradowi koncesjonariusze, którzy spodziewają się ucieczki nawet połowy tirów. Autostrada Wielkopolska zarządzająca trasą A2 z Konina do Nowego Tomyśla szacuje, że z 8 tys. pojazdów, które średnio w ciągu doby korzystają z trasy, na drogi alternatywne ucieknie nawet połowa. Od 1 lipca najcięższe pojazdy będą musiały płacić za przejazdy A2. Dziś wystarczy im winieta.
– Doświadczenia z innych krajów pokazują, że po jakimś czasie część z nich wraca, ale nigdy wszystkie – mówi „DGP” Zofia Kwiatkowska, rzecznik AW SA.
Stawki na A2 wahają się od 27 do 63 zł za skorzystanie z 50-km ocinka trasy. Jeśli z przejazdu drogą zrezygnuje 4 tys. pojazdów, koncesjonariusz w ciągu miesiąca może utracić od 3,2 do 7,5 mln zł przychodów. To ostrożne szacunki. AW SA straci nawet w sytuacji, gdy wzdłuż trasy nr 92 biegnącej równolegle do A2 między Wrześnią a Nowym Tomyślem staną w końcu bramownice i ruszy pobór e-myta. A to dlatego, że przejazd państwowymi drogami został zwolniony z 23-proc. VAT, do którego poboru żaden z koncesjonariuszy nie jest upoważniony.
Wykonawca może zapłacić wysokie kary
Umowa rządu z austriacką firmą zawiera zapisy umożliwiające Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad naliczanie kar za zwłokę w budowie systemu e-myta. Oficjalnie żadne liczby nie padły, ale mówi się nawet o 1 mln za każdy dzień opóźnienia. Tak ogromnej wypłaty rząd będzie jednak musiał się domagać przed sądem. Postępowania w sprawach gospodarczych trwają od 2 do nawet 5 lat.
Podczas posiedzeń sejmowej komisji infrastruktury przedstawiciele rządu podkreślali także, że w przypadku opóźnień przy budowie systemu e-myta będą się domagać odszkodowania za utracone przychody Krajowego Funduszu Drogowego, do którego spływać będą opłaty za przejazdy drogami objętymi systemem. Szacuje się je na ok. 2 mln zł dziennie. Również i w tym przypadku sprawa zapewne trafi do sądu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama