Polska nie będzie płacić za "greckie grzechy", ale czuje się z tym krajem solidarna - powiedział we wtorek rzecznik rządu Paweł Graś. Dodał, że ewentualna dalsza pomoc UE dla Grecji będzie zależała od tego, czy kraj ten gotowy jest na wyrzeczenia, na które - mówił Graś - wszyscy w Europie czekają.

W poniedziałek, wbrew oczekiwaniom, Euroland nie zdecydował o uruchomieniu kolejnej transzy pomocy w wysokości 12 mld euro dla Grecji. Obradujący od niedzieli w Luksemburgu ministrowie finansów strefy obiecali, że kraj dostanie ją w lipcu, ale dopiero, gdy grecki parlament uchwali nowy pakiet oszczędnościowy, przewidujący ograniczanie wydatków, reformę systemu fiskalnego i prywatyzację wartości 50 mld euro.

Graś we wtorek w radiu RMF FM podkreślił, że ustabilizowanie sytuacji w Grecji jest istotne nie tylko dla tego kraju, ale także dla Polski.

"Powinniśmy się czuć solidarni w ramach Unii Europejskiej. Mechanizm gwarancji jest przyjęty w UE i to nie może być tak, że jak jest wszystko ok, to jest ok, ale jak się tylko coś zaczyna walić, to wtedy wszyscy się odwracają i mówią to nie nasza sprawa" - powiedział Graś.

Dodał, że wysokość gwarancji dla Grecji zależy od udziału poszczególnych krajów w budżecie unijnym.

Podkreślił, że ewentualna dalsza pomoc zależy w dużej mierze od tego, co w Grecji będzie działo się w najbliższych godzinach, dniach, miesiącach. "Grecy muszą wreszcie zrozumieć i muszą dać sobie pomóc, ale po to, aby dali sobie pomóc również z ich strony niezbędne i konieczne są wyrzeczenia i na to wszyscy w Europie czekają" - powiedział.

Graś mówił, że Polska nie przekaże Grecji gotówki z polskiego budżetu. Dopytywany o możliwe prośby w tej sprawie ze strony kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która we wtorek weźmie udział w Warszawie w konsultacjach międzyrządowych, odparł: "Nie sądzę, aby po to Angela Merkel tutaj przyjeżdżała".

Jak mówił, kanclerz Niemiec będzie w Polsce z powodu obchodów podpisania 20-lecia polsko-niemieckiego traktatu z 1991 r. o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. "Są plany na przyszłość, Niemcy są dla nas ważnym partnerem, więc to będzie dobra i ciekawa rozmowa" - dodał.

Graś pytany był również, który z pomysłów na wspomożenie osób mających kredyty we frankach szwajcarskich ma wsparcie rządu. "Wydaje się, że najbardziej istotne i najważniejsze są te pomysły, które mówią przede wszystkim o tym, żeby ludzi biorących kredyty informować" - mówił.

Pomysłem "zupełnie abstrakcyjnym" Graś nazwał propozycję PJN, by zamrozić kurs franka szwajcarskiego. Jak mówił, nie wiadomo, czemu ten pomysł miałby służyć. Jego zdaniem, jest to ewidentnie "gruszka na wierzbie".

W piątek klub PJN zaproponował, aby do 2015 r. Polacy mogli spłacać raty kredytów zaciągniętych we frankach szwajcarskich po stałym kursie 2,75 zł za franka. Różnicę w kursie pokrywałby skarb państwa, a po 2015 r. zwracałby ją kredytobiorca.

"Ciekawym pomysłem do rozważenia wydaje się pomysł PO, o tym, żeby można było kredyty we frankach spłacać w tej walucie, bez dodatkowych prowizji" - uważa Graś.

W piątek Platforma złożyła w Sejmie projekt zmian w przepisach, który zakłada, że spłata raty kredytu w walucie obcej będzie możliwa bez konieczności podpisywania aneksu, za co teraz banki pobierają opłatę.