Niewielu brokerów ubezpieczeniowych sprzedaje polisy zdrowotne– wynika z ankiety przeprowadzonej podczas XIV Kongresu Brokerów.
Zdaniem brokerów do rozwoju rynku potrzeba m.in. uregulowania rynku firm abonamentowych, które sprzedają parapolisy, lecz nie podlegają nadzorowi i nie określają, kiedy pacjent dostanie się do lekarza, ale są często tańsze. Barierą jest też koszyk świadczeń gwarantowanych. Gdy wreszcie go ustalono, objął niemal wszystkie świadczenia.
– Przy sprzedaży ubezpieczeń zdrowotnych czuję się jak przestępca, bo oferuję coś, za co pacjent już zapłacił, ponieważ odprowadził składkę do NFZ – mówił Jacek Kliszcz, prezes Stowarzyszenia Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych. Jego zdaniem koszyk świadczeń gwarantowanych powinien być węższy i zawierać informacje o maksymalnym okresie oczekiwania na badanie czy zabieg.
– Co z tego, że państwo niemal wszystko nam gwarantuje, skoro na wizytę u lekarza czeka się kilka miesięcy, a na operacje np. stawu biodrowego ponad trzy lata – mówi Adam H. Pustelnik, prezes towarzystwa ubezpieczeń Signal Iduna. Brokerzy zwracają też uwagę, że część Polaków na dobre polisy nie stać, a sprzedaż produktów za 20 czy 40 zł mija się z celem, bo gwarantują bardzo wąski zakres pomocy. Polisa o szerszym zakresie, obejmująca niemal wszystkich lekarzy specjalistów i szereg badań, to dla pracodawcy koszt często ok. 80 zł, a dla osoby prywatnej ok. 100 zł miesięcznie.
Polacy z własnej kieszeni wydają na ochronę zdrowia ponad 30 mld zł. W wielu państwach wykorzystuje się do tego polisy. Np. we Francji dodatkowe polisy ma ok. 90 proc. obywateli. W Polsce tylko 1 – 2 proc.