Każdy samolot musi w ciągu dnia wykonać 6 rejsów. Awaria powoduje rozsypanie się całej siatki połączeń.
Z powodu za małej liczby samolotów narodowy przewoźnik ma coraz większy problemy z obsługą swoich tras. 21 lutego, przy dobrych warunkach pogodowych, LOT nie był w stanie wykonać aż 31 lotów – napisał w interpelacji do premiera były minister infrastruktury Jerzy Polaczek.
Według niego gdyby nie skorzystano z samolotów zagranicznych linii, głównie Lufthansy, firma nie obsłużyłaby wtedy co dziesiątego zaplanowanego rejsu. Co gorsza, to nie był incydent. Problemy z samolotami powtarzają się stale.
Paradoksalnie częściowo jest to efekt coraz lepszej sprzedaży. Tylko w zeszłym roku przewozy narodowej linii wzrosły o blisko 10 proc., do 5 mln pasażerów.
Zarząd nie ukrywał, że dodatkowych pasażerów ściągnął na pokłady nowymi trasami uruchomionymi w zeszłym roku i akcjami promocyjnymi.
Polaczek widzi to inaczej. Według niego bilety sprzedane w promocji odbijają się negatywnie na wynikach przewoźnika, bo w razie niepodstawienia na czas samolotu za osoby zabrane przez inne linie LOT musi płacić dwa, trzy razy więcej, niż udało się uzyskać za taki bilet.
Leszek Chorzewski, rzecznik prasowy PLL LOT, nie chce komentować zarzutów byłego ministra.
Eksperci przyznają, że były minister infrastruktury ma rację w sprawie sprzętu. – Sytuacja LOT-u, jeśli chodzi o tabor, jest rzeczywiście trudna, ale tylko częściowo wynika ona z błędnej polityki zarządów – mówi prof. Elżbieta Marciszewska z SGH. Według niej przy planowaniu kilka lat temu rozwoju siatki połączeń nikt nie mógł np. przewidzieć opóźnień w dostawie samolotów Boeing 787 Dreamliner. Te najnowsze maszyny miały zastępować sześć mocno już wysłużonych boeingów 767.
Obecnie trasy europejskie obsługuje ponad 30 embraerów i boeingów. Muszą wykonać 200 połączeń dziennie, każdy wykonuje więc sześć rejsów. W takiej sytuacji jedna awaria to paraliż przynajmniej na trzech europejskich trasach.
Eksperci zauważają, że największy problem LOT ma na krajowych trasach. Licząca 10 ATR-ów flota, z której korzysta LOT, wystarczy co najwyżej do obsługi połączeń z najważniejszych miast Polski do stolicy. Dlatego firma zrezygnowała z rozwoju połączeń bezpośrednich między portami regionalnymi a zagranicznymi lotniskami.
Obsługę siatki połączeń utrudnił LOT-owi dodatkowo rząd. W zeszłym roku kancelaria premiera odebrała firmie dwa nowiutkie embraery 175, które miały wzmocnić średniodystansową siatkę połączeń.