Jak podała agencja "The Canadian Press", szacowany wzrost cen żywności wyniesie między 5 a 7 proc. Wydaje się to niewiele, ale dla rodziny, która miesięcznie wydaje ok. 400 dolarów na żywność, tej skali wzrost cen oznacza, że w ciągu roku z portfeli ubędzie dodatkowo 340 dolarów, a więc prawie wartość miesięcznych zakupów.
Ekonomiści cytowani przez agencję oceniają, że na cenach żywności najbardziej odbiją się wyższe ceny pszenicy, kukurydzy, cukru i olejów roślinnych - w ciągu minionego roku te produkty podrożały od 50 do nawet 100 proc. Do tego dochodzi wzrost cen paliw - litr benzyny w Kanadzie zdrożał w ciągu ostatnich tygodni o ok. 10 centów, czyli prawie o 10 proc.
Szacowany przez ekonomistów wzrost cen żywności w ciągu najbliższego roku byłby zatem mniej więcej trzykrotnie większy od wzrostu za miniony rok (2,1 proc. według danych kanadyjskiego urzędu statystycznego).
Podwyżki cen poszczególnych produktów i to znacznie większe niż szacowana średnia, mogą zacząć być wkrótce odczuwalne w portfelach. Jak podała "The Canadian Press", np. jedna z największych firm z branży mięsnej oraz piekarniczej, giełdowa Maple Leaf Foods, podała, że wzrost cen jej wypieków wyniesie wkrótce 20 proc. ze względu na drożejącą mąkę.
Jedne z pierwszych zapowiedzi podwyżek przedstawił już miesiąc temu Tim Hortons, największa kanadyjska sieć barków z kawą i ciastkami. Podwyżka ceny porannego kubka kawy to wydarzenie niemalże symboliczne - poważny dziennik "The National Post" poświęcił temu dużą część wywiadu z jednym z szefów Tim Hortons. Don Schroeder podkreślał wówczas, że do końca stycznia tego roku ceny kawy na rynku światowym wzrosły o ponad 70 proc. w ciągu zaledwie 7 miesięcy.
Kanadyjczykom sprzyja na razie silna konkurencja między sieciami sklepów oraz wysoki kurs dolara kanadyjskiego. "Loonie", jak nazywa się kanadyjskiego dolara, bije kolejne rekordy - w minioną środę osiągnął najwyższy od trzech lat kurs wobec dolara amerykańskiego (1 CAD za 1,0335 USD).