Wysokie ceny surowców rolnych uderzają nie tylko w konsumenta końcowego. Komplikują one także sytuację producentów żywnosci, którzy część tych podwyżek (przynajmniej w krótkim czy średnim okresie) biorą na siebie, zanim zdecydują się na podniesienie cen swoich wyrobów – uważa Tomasz Starus, dyrektor Biura Oceny Ryzyka w Euler Hermes.
Problem wysokich cen zbóż dotyczy ponadto nie tylko producentów wypieków czy słodyczy, ale także m.in. sektora mięsnego. Wszystko wskazuje na to, że wysokie ceny pasz (przy mało elastycznych cenach żywca) zmniejszają jego opłacalność na tyle, iż hodowcy trzody nie odbudowywują stad w stopniu wystarczającym do pokrycia zapotrzebowania na naszym rynku. Dlatego Polska staje się importerem netto mięsa.
Przez cały 2010 r. ceny zboża wzrosły o ponad 38 proc. Kukurydza, której cena osiągnęła poziom najwyższy od lipca 2008 r., musi się zmierzyć z postępującym brakiem równowagi na rynku fizycznym. Popyt wciąż gwałtownie rośnie, napędzany potężnymi zmianami w nawykach żywieniowych mieszkańców krajów wschodzących (w przypadku Chin zapotrzebowanie w 2011 r. wzrośnie o 16 proc. w stosunku do 2010 r.) oraz wpływem produkcji etanolu (która pochłania 40 proc. amerykańskiej produkcji kukurydzy).
Jednocześnie seria niekorzystnych zjawisk pogodowych (m.in. w Argentynie i południowej Brazylii) znacznie obniżyła plony. Według najnowszych prognoz pod koniec bieżącego sezonu zapasy kukurydzy spadną do krytycznie niskiego poziomu. Susza, która nawiedziła latem 2009 r. Rosję i Ukrainę, dwóch głównych eksporterów pszenicy, spowodowała wyraźny wzrost cen tego zboża, które są jednak nadal niższe niż w roku 2008. Te wzrosty cen wynikają również z decyzji niektórych krajów o ograniczeniu lub zamknięciu eksportu, co na ubogich w pszenicę rynkach wywołało strach przed niedoborami i skłoniło kraje, które swoje bezpieczeństwo żywnościowe opierają w dużej mierze na produktach importowanych, do panicznych zakupów. Na wzrost cen wpływ mają również deprecjacja dolara i spekulacje finansowe.
Główne pytanie na rok 2011 brzmi: czy skala produkcji w bieżącym roku gospodarczym będzie wystarczająco duża, aby odbudować poziomy zapasów i ograniczyć wzrost cen? – podkreślają eksperci Hermesa. Ich zdaniem odpowiedź na to pytanie zależeć będzie w dużym stopniu od warunków pogodowych w krytycznych okresach dla poszczególnych regionów – od marca do maja w Europie, w późniejszych miesiącach w Ameryce Północnej – oraz od tego, jaki kształt przybierze La Niña.
„Wahania cen zbóż w dostawach terminowych miały już miejsce na początku tego miesiąca. Był to jedynie kilkuprocentowy trend korekcyjny, po którym ceny pszenicy konsumpcyjnej na rynku krajowym nadal zbliżały się do ok. 1000 zł/tonę. Obserwowana w ostatnich dniach przecena kontraktów na dostawy zboża czy cukru wynika zapewne z wycofywania się inwestorów finansowych z tych pozycji w obawie o popyt w Japonii. Korekty te mają więc w dużym stopniu charakter psychologicznego odreagowania, podobnie jak spadek notowań giełdowych. Analogicznie jak one powinny więc odbić się” - podkreśla Paweł Tyszka, analityk Euler Hermes ds. rynków spożywczych.
Według Tomasza Starusa, dyrektora Biura Oceny Ryzyka w Euler Hermes dla przedsiębiorstw spożywczych (a więc i cen wyrobów końcowych) obecne, chwilowe obniżki nie mają niestety większego znaczenia. Po pierwsze – ceny rosły od miesięcy, więc nadal pomimo korekty (widocznej notabene na rynku kontraktów terminowych, a w mniejszym stopniu przy dostawach bezpośrednich) są one dość wysokie. Większość firm dla ciągłości pracy musi utrzymywać przygotowywane wcześniej zapasy surowców i trudno spodziewać się, aby od tego odstąpiły i w sposób hazardowy wyczekiwały nieprzewidzianej okazji do zrobienia tego odrobinę taniej, jak ma to obecnie miejsce. „Jest to natomiast okazja do odbudowy zapasów na następne miesiące, bowiem podaż zbóż nie zwiększy się w najbliższym kwartale, a popyt na nie jest w najlepszym przypadku stały”- zaznacza Tomasz Starus.