Rząd zamierza uchwalić plan wydatków budżetowy na 2012 rok już wiosną, by uniknąć niewygodnych dla siebie dyskusji w trakcie kampanii wyborczej.
Ministerstwo Finansów wystartowało już z pracami nad budżetem. Projekt gotowy ma być już w czerwcu. Wówczas Sejm mógłby przyjąć go przed wrześniem, gdy zacznie się właściwa kampania wyborcza. Ostatecznej decyzji nie ma, bo to decyzja nawet nie szefa resortu, ale samego premiera. Najważniejsze jednak, jak mówi nasz informator z resortu finansów, że taka możliwość będzie.
Na stronach resortu finansów zawisł projekt rozporządzenia opisującego prace nad budżetem. Pierwsze informacje dotyczące przyszłorocznego budżetu mają nadejść od dysponentów – ministerstw i wszystkich innych instytucji korzystających z pieniędzy z budżetu – już 28 marca. Natomiast w kwietniu zostanie dokonana aktualizacja Wieloletniego Planu Finansowego Państwa oraz Programu Konwergencji – oba dokumenty zawierają najważniejsze dane makroekonomiczne. – I będziemy mieli komplet informacji, by móc przygotować budżet – mówi nam wysoki urzędnik resortu.
Pośpiech w przygotowywaniu budżetu wynika z prostego faktu, że zastosowanie normalnego trybu uchwalania budżetu będzie w tym roku bardzo trudne. Gdyby bowiem trzymać się normalnej procedury, to w czerwcu zostałyby dopiero przyjęte założenia budżetu, a sam projekt ustawy powstałby we wrześniu (rząd ma czas na to do ostatniego dnia tego miesiąca). I dopiero po tym terminie zostałby przesłany do Sejmu.
Tymczasem w październiku odbędą się wybory parlamentarne, czyli prace nad ustawą budżetową biegłyby w apogeum kampanii wyborczej. Do tego Sejm, który zwykle uchwala ustawę w trzy miesiące, po prostu nie zdążyłby jej przyjąć. Nowy rząd i parlament musiałby przechodzić cały proces ustalania budżetu jeszcze raz, a to oznacza, że ustawa budżetowa zostałaby przyjęta dopiero w marcu lub kwietniu 2012 roku.
– Szybkiego uchwalenia budżetu po poprzednikach dokonaliśmy w 2007 roku i było to trudne. Natomiast nie wyobrażam sobie debaty budżetowej w apogeum kampanii wyborczej – przyznaje w rozmowie z „DGP” szef sejmowej komisji finansów publicznych Paweł Arndt.
Podobne plany były rozważane już w zeszłym roku, by uniknąć uchwalania budżetu w trakcie kampanii prezydenckiej, która planowo miała się odbyć wczesną jesienią. To wówczas wprowadzono wczesny tryb prac nad budżetem. Teraz może być on wypróbowany w praktyce.
Budżet według konstytucji
Wyłączne prawo przygotowania projektu ustawy budżetowej przysługuje rządowi, który musi ją przesłać do Sejmu najpóźniej 3 miesiące przed początkiem nowego roku budżetowego, czyli do 30 września.
● Podczas prac nad ustawą posłowie i senatorowie muszą przestrzegać dwóch ważnych zasad. Zwiększenie wydatków lub ograniczenie dochodów planowanych przez Radę Ministrów nie może powodować ustalenia przez Sejm większego deficytu budżetowego niż przewidziany w projekcie ustawy budżetowej. A także ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa.
● Sejm i Senat mają na uchwalenie ustawy cztery miesiące od daty wpłynięcia projektu. Jeśli tego nie zrobią w terminie, prezydent ma prawo rozwiązać parlament i rozpisać nowe wybory.
● Jeśli uchwalona ustawa trafi do prezydenta w terminie, ten może ją podpisać albo wysłać do Trybunału Konstytucyjnego.
To jedyna ustawa, w której prezydentowi nie przysługuje prawo weta. Jej wyjątkowe traktowanie widać także w tym, że konstytucja nakazuje prezydentowi decyzję w sprawie budżetu podjąć w tydzień, w przypadku innych ustaw ten termin to 21 dni.
● Wyjątkowy tryb dotyczy też trybunału, bo jeśli głowa państwa zwróci się o ocenę zgodności z konstytucją ustawy budżetowej, to sędziowie mają na to zaledwie dwa miesiące.
Jeśli budżetu nie uda się uchwalić w przewidzianym terminie, to rząd dzieli pieniądze na podstawie projektu ustawy budżetowej.