Przedsiębiorca nie może liczyć na to, że dostanie pożyczkę na taką samą kwotę, na jaką została wyceniona nieruchomość, która jest zabezpieczeniem kredytu. Mogą za to przeznaczyć pieniądze na dowolny cel – np. na kupno maszyn lub wyposażenia firmy.
Odsetek zagrożonych kredytów w przypadku klientów indywidualnych jest coraz większy, więc instytucje finansowe zaczęły szukać innych możliwości zwiększenia akcji kredytowej. Coraz bardziej banki są zainteresowane finansowaniem działalności gospodarczej.

Większy popyt na kapitał

– Do niedawna duże firmy nie były zainteresowane uzyskaniem finansowania w banku, bo miały własne środki. Instytucje finansowe zaczęły więc zabiegać o małych i średnich przedsiębiorców, zwłaszcza że poprawiła się koniunktura gospodarcza – mówi Wojciech Kwaśniak, były szef nadzoru bankowego.
Niektórzy bankowcy twierdzą, że takich pożyczek udzielanych jest zdecydowanie więcej niż przed rokiem.
– Spodziewam się, że w tym roku udzielimy o prawie 30 proc. więcej kredytów niż w 2010 roku – mówi Loukas Notopoulos, dyrektor departamentu rozwoju produktów i sprzedaży z obszaru małych przedsiębiorstw Polbank EFG.
Niestety jednak sami przedsiębiorcy tej poprawy i zmiany podejścia banków nie zauważają.
– Może dużym przedsiębiorstwom jest teraz trochę łatwiej, ale małe firmy nadal mają bardzo duże problemy z dostępem do kredytów. Ciągle zdarza się, że bank domaga się trzykrotnie większego zabezpieczenia niż wartość pożyczki – mówi Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego.
Bankowcy przyznają, że do takich sytuacji może dochodzić, ale tylko w przypadkach kredytobiorców, którzy mieli problemy ze spłatą wcześniej zaciągniętych zobowiązań.

Firma dostanie mniej

Generalnie jednak maksymalna wartość kredytu jest niższa niż przy pożyczkach dla osób fizycznych. Do wyjątków należą sytuacje, w których kwota kredytu jest równa wartości zabezpieczenia. Taką możliwość deklaruje tylko Polbank. Przeważnie maksymalne LTV dla firm nie przekracza 80 proc. wartości nieruchomości.
Najbardziej restrykcyjny pod tym względem jest BNP Paribas Fortis, w którym maksymalna deklarowana wysokość kredytu hipotecznego nie może przekroczyć 60 proc. wartości zabezpieczenia hipotecznego.
Dla wielu przedsiębiorców głównym ograniczeniem przy korzystaniu z pożyczek pod zastaw hipoteki jest wymóg prowadzenia działalności gospodarczej przez długi czas.
– Takich kredytów udzielamy firmom, które prowadzą działalność od co najmniej 24 miesięcy, a w przypadku stałych klientów banku od 12 miesięcy – mówi Adam Stokłos, ekspert ds. kredytów firmowych w mBanku.

Kosztowna dowolność

O ile indywidualni klienci mogą przeznaczyć kredyt hipoteczny w zasadzie tylko na kupno lub remont nieruchomości, w przypadku firm jest znacznie większa dowolność w wydawaniu pożyczonych pieniędzy.
– Przedsiębiorca może przeznaczyć kredyt hipoteczny także na rozwój firmy, na zakup maszyn albo całych linii produkcyjnych – mówi Loukas Notopoulos.
Za tę dowolność trzeba jednak słono zapłacić. Nie tylko niemal regułą jest prowizja w wysokości 1 – 2 proc. kwoty kredytu, to jeszcze przedsiębiorca musi się liczyć z wysoką marżą. O ile średnia marża dla klientów indywidualnych wynosi obecnie 1,8 proc., to przy kredytach hipotecznych dla firm średnia przekracza 3 proc., a bywa nawet większa niż 5 proc. Gdy doda się do tego WIBOR 3M (4,15 proc.), oprocentowanie kredytów dla firm, który jest zabezpieczony hipoteką, wynosi ok. 10 proc.
– Te kredyty są może droższe od pożyczek udzielanych osobom fizycznym, ale pamiętajmy, że przedsiębiorca korzysta z tarczy podatkowej, czyli w koszty swojej działalności może wliczyć koszt wszystkich prowizji i odsetek od kredytu – mówi Loukas Notopoulos.
Faktem jest jednak, że na takich kredytach banki zarabiają więcej niż na kredytach dla osób fizycznych.