Jeżeli Sejm zaakceptuje proponowane przez rząd zmiany w prawie lotniczym, wzrosną koszty działalności linii lotniczych i lotnisk. Ceny biletów mogą podskoczyć o kilka złotych.
Do Sejmu wraca kontrowersyjna nowelizacja prawa lotniczego. Rząd usiłował przeprowadzić zmiany rok temu, ale wówczas jego projekt padł.
Posłowie sejmowej komisji infrastruktury mają mało czasu na dyskusję.
– Chcemy przeforsować zmiany w Sejmie już w lutym – zapowiada Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury.

Wyższe opłaty

Branża lotnicza ostrzega: jeżeli propozycja rządowa przejdzie w niezmienionej formie, wzrosną koszty działalności linii lotniczych i portów. Spółki lotnicze zapłacą więcej niż obecnie już na etapie rejestracji działalności. Nowy taryfikator przewiduje, że ceny zaświadczeń, świadectw, zezwoleń i koncesji mogą wzrosnąć nawet o kilkaset procent.
– To tylko maksymalne stawki – zastrzega Mikołaj Karpiński. Według niego w stosunku do obowiązującego taryfikatora opłaty wzrosną tylko o 10 proc. – I to po raz pierwszy od 2004 r. – dodaje.

Dwie załogi

Jednak dla branży lotniczej to nie opłaty w ULC są najgorsze. Linie boją się jak ognia zmian dotyczących czasu pracy załóg. Jak mówi Mariusz Szpikowski, prezes Air Italy Polska, jeżeli nowelizacja wejdzie w życie w obecnej formule, ekipa latająca samolotem nie będzie mogła pracować dłużej niż osiem godzin. A to oznacza, że lot do Londynu w obie strony obsługiwać muszą dwie załogi zamiast tak jak teraz jedna.
To cios przede wszystkim dla narodowego przewoźnika. Jednak na razie decyzję w tej sprawie udało się odwlec. Jak twierdzi Jacek Balcer, rzecznik prasowy PLL LOT, przekonano posłów, żeby ta materia została wyłączona z obecnej nowelizacji ustawy. Nie oznacza to, że sprawa jest już nieaktualna. Będzie nadal przedmiotem prac komisji, ale tempo prac nad nią zmaleje. Posłowie mają nadzieję, że dzięki temu uda się wypracować kompromis.

Droższa obsługa

Podobna operacja nie udała się natomiast przedstawicielom lotnisk. Według nowelizacji ich koszty działalności wzrosną w zależności od portu od kilku nawet do kilkunastu milionów złotych, bo rząd chce przenieść na firmy obowiązki wykonywane obecnie przez opłacaną z państwowej kasy Straż Graniczną.
– Dodatkowe koszty przełożą się na wyższe opłaty dla linii lotniczych, a w konsekwencji odbiją się na pasażerach – mówi Jana Pamuły, prezes MPL Kraków-Balice i prezes Związku Regionalnych Portów Lotniczych. Wzrost cen nie będzie wielki, bo sięgnie najwyżej kilku złotych za bilet.