Na spotkaniu z 70 przywódcami państw frankofońskich w szwajcarskim Montreux prezydent Francji przedstawił ambitny pomysł budowy „nowego Bretton Woods”.
Na spotkaniu z 70 przywódcami państw frankofońskich w szwajcarskim Montreux prezydent Francji przedstawił ambitny pomysł budowy „nowego Bretton Woods”.
Rysujące się porozumienie Stanów Zjednoczonych i Chin w sprawie przebudowy światowego systemu finansowego może doprowadzić do porażki francuskie przewodnictwo w G20. Nicolas Sarkozy przejmuje kierownictwo w organizacji podczas szczytu w Seulu 11 listopada. W sobotę na spotkaniu z 70 przywódcami państw frankofońskich w szwajcarskim Montreux prezydent Francji przedstawił ambitny pomysł budowy „nowego Bretton Woods”. Jednak nie czekając na tę inicjatywę, Chińczycy i Amerykanie podjęli bezpośrednie rozmowy o tym, jak uniknąć wojny walutowej. Potwierdzeniem ocieplenia na linii Pekin – Waszyngton jest wczorajsza informacja o wycofaniu się Senatu USA z prac nad raportem piętnującym Chiny za zaniżanie kursu juana.
– Chiny potrzebują amerykańskiego rynku zbytu, a Ameryka jest uzależniona od zakupu przez Chiny amerykańskich obligacji – uważa Thomas Stolper, ekonomista Goldman Sachs. Jego zdaniem Pekin w końcu zgodzi się na umocnienie kursu juana, bo w przeciwnym razie Rezerwa Federalna będzie wprowadzać na rynek pusty pieniądz, aby osłabić dolara. A to może doprowadzić do powstania bańki spekulacyjnej w krajach azjatyckich i powtórki z kryzysu z końca lat ’90.
W weekend sekretarz skarbu USA Timothy Geithner spotkał się niespodziewanie z wicepremierem Chin odpowiedzialnym za sprawy gospodarcze Wang Qishanem. W poniedziałek rynki finansowe optymistycznie zareagowały na te informacje, interpretując je jako rysujący się kompromis Chiny – USA. Podobne rozmowy obu polityków w czerwcu doprowadziły do wzmocnienia kursu juana o 2,5 proc. względem dolara. Wcześniej Geithner wysłał list do przywódców krajów G20, domagając się bardziej zrównoważonego systemu handlu. Ale nie znalazł wystarczającego poparcia.
Plan ratowania światowych finansów ma również Paryż. Zakłada on zwiększenie roli tzw. rynków wschodzących – Brazylii czy Indii – w MFW i Banku Światowym. Francuzi ubrali ten plan w piękne słowa. W praktyce chodzi jednak o realną grę interesów i zablokowanie powołania do życia duumwiratu USA – Chiny, który będzie decydował o przyszłym ładzie gospodarczym. Zatem im bardziej prawdopodobne porozumienie w sprawie kursów walut między Pekinem i Waszyngtonem, tym więcej aktywności Nicolasa Sarkozy’ego. Jego najnowszy plan składa się z pięciu punktów.
Pierwszy przewiduje stworzenie systemu zabezpieczeń przed skutkami gwałtownych zmian kursowych dla państw, które nie mają dużych rezerw walutowych. MFW albo Bank Światowy udzielałby wsparcia finansowego państwu w potrzebie.
Po drugie, Sarkozy proponuje także, aby MFW zwiększył emisję Specjalnych Praw Ciągnienia (SDR). Fundusz pełniłby funkcję globalnego banku centralnego, który tworzy własny pieniądz. Po trzecie, według Francuzów należy rozważyć przywrócenie kontroli międzynarodowych przepływów kapitałowych. Czwarty punkt Sarkozy’ego to stworzenie mechanizmu stałej konsultacji w sprawach kursów walutowych największych potęg gospodarczych. Miałyby być przeprowadzane przez prezesów banków centralnych krajów G20. Wreszcie Sarkozy chce wprowadzić kontrolę międzynarodowego rynku instrumentów pochodnych (tzw. derywatów). Tym także miałyby się zająć banki centralne krajów G20.
Architekci planu nawet nie ukrywają, po co ta „demokratyzacja światowego ładu ekonomicznego” czy – jak wolą to nazywać paryscy publicyści – „nowe Bretton Woods”. Cel jest jasny: podzielić się z rynkami wschodzącymi władzą po borykających się z kryzysem Stanach Zjednoczonych.
Nie ma szans na powołanie globalnego banku centralnego
Plan Sarkozy’ego wymaga powołania globalnego banku centralnego emitującego międzynarodowy pieniądz. To jest nierealne. Rolę taką po wojnie odgrywała Rezerwa Federalna, stąd przez 30 lat mógł funkcjonować system z Bretton Woods. Jednak już Richard Nixon zrozumiał, że USA stają się zbyt słabe, aby taki system utrzymać. I przystał na elastyczne kursy walutowe. Dziś stabilizację systemu walutowego mogą zapewnić tylko ci, którzy mają realną władzę: przede wszystkim banki centralne USA i Chin. W żadnym wypadku nie zgodzą się one na narzucenie im rozwiązań przez bliżej nieokreślone organizacje międzynarodowe.
Niestabilność kursów walutowych bierze się stąd, że dotychczasowi najwięksi gracze – Ameryka i Europa – stają się coraz mniej konkurencyjni, a ich wzrost gospodarczy jest coraz słabszy. Stąd rosnąca rola Chin i konieczność włączenia Pekinu we współtworzenie nowego systemu walutowego.
Sarkozy odwraca sekwencję zdarzeń: uważa, że kłopoty gospodarcze są wynikiem niestabilności na rynkach walutowych, podczas gdy jest to skutek kryzysu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama