Resort infrastruktury chce zarobić na obwodnicach 1,2 mld złotych. Pieniądze mają uratować planowane inwestycje drogowe.
Resort infrastruktury chce zarobić na obwodnicach 1,2 mld złotych. Pieniądze mają uratować planowane inwestycje drogowe.
Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk ma bardzo ambitne plany budowy nowych dróg i autostrad. Problemem jak zwykle jest brak wystarczającej sumy pieniedzy. Dlatego minister powrócił do pomysłu zarabiania na obwodnicach autostradowych. Jednak zdaniem fachowców nie ma szans, by uzbierać z nich rocznie 1,2 mld zł.
Eksperci Zespołu Doradców Gospodarczych TOR wyliczyli, że w 2015 r. z elektronicznego systemu pobierania opłat od samochodów powyżej 3,5 tony za przejazd ponad 9 tys. km autostrad, dróg ekspresowych i krajowych do budżetu państwa wpłynie 3,3 mld zł. Trudno więc wyobrazić sobie, że opłaty z 250 km obwodnic przyniosłyby 1,2 mld zł. – Musiałyby być chyba dziesięciopasmowe i w pełni wykorzystane – mówi Adrian Furgalski, ekspert TOR-u. – Utrzymanie wszystkich dróg w Polsce kosztuje rocznie ponad 800 mln zł, a 860 km autostrad 82 mln zł. Aby więc uzyskać 1,2 mld zł z obwodnic, musiałyby z nich bić wodotryski – ironizuje dalej Furgalski.
Sprawa jest jednak poważna, bo wprowadzenie opłat na obwodnicach będzie oznaczało, że Warszawa, Kraków czy Wrocław, które budują obwodnice, nie mogą liczyć na rozładowanie ruchu w miastach. Niewielu kierowców będzie chciało dodatkowo płacić za przejechanie kilku kilometrów autostradą. Także ruch tranzytowy, który powinien omijać miasto, będzie w dużej mierze kierował się nadal darmowymi prowadzącymi przez nie trasami. A korki oznaczają straty dla kierowców.
– Po uwzględnieniu różnych czynników, takich jak benzyna czy opłaty środowiskowe, obliczyliśmy, że przeciętny mieszkaniec Warszawy, który dojeżdża do pracy samochodem, rocznie traci ok. 1000 zł na staniu w korkach – mówi Furgalski.
Jedynym rozwiązaniem tego problemu są właśnie obwodnice. Tyle że darmowe. Jako przykład tego, że system płatności na obwodnicach się nie sprawdza, podaje obwodnicę miasta Birmingham, która z tego powodu stoi prawie pusta.
Jednak Zbigniew Rynasiewicz (PO), przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury, broni Cezarego Grabarczyka. – Rozumiem myślenie ministra, któremu wszystko musi się w budżecie spinać – mówi poseł. – Jednak z opłat powinni być zwolnieni mieszkańcy metropolii, którzy na co dzień będą korzystać z obwodnic. Przecież po to są budowane, by odkorkować miasta.
Rynasiewicz podkreśla, że sprawa jest wciąż otwarta i będzie jeszcze dyskutowana m.in. podczas prac komisji. Tyle że rząd już w czerwcu zapewniał, że opłat nie będzie. Teraz do nich wraca.
– Na Zachodzie obwodnice są darmowe. Drogi płatne to te znajdujące się dalej od miast – mówi Furgalski.
Wiadomo już też, ile będziemy płacić za przejazd autostradami. Przejechanie kilometra ma kosztować 20 gr dla samochodów osobowych, a 46 gr dla ciężarówek.
Oznacza to, że chcąc przejechać osobówka autostradą A1 z Łodzi do Gdańska, zapłacimy w sumie ok. 59 zł na odcinku 295 km (tyle ma być gotowe na Euro 2012). Przy założeniu, że samochód spala na trasie ok. 6 l/100 km, opłata za autostradę stanowi trzy czwarte kosztów paliwa.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama