SEBASTIAN MIKOSZ: Wyrażam gotowość do rozmów z pilotami, ale daję też czytelny sygnał dążenia do zamknięcia sprawy.
Walne zebranie Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych odrzuciło we wtorek porozumienie dotyczące pracy i płacy.
Szkoda. Wydawało się, że obie strony po roku negocjacji i prawie trzech latach sporu zbiorowego w końcu spotkały się w połowie drogi. Parafowaliśmy porozumienie, tymczasem związki w ciągu dwóch tygodni dołączyły cztery nowe postulaty.
Co dalej?
W pewnym momencie trzeba powiedzieć „stop”. Wyrażam gotowość do rozmów, ale daję też czytelny sygnał dążenia do skutecznego zamknięcia sprawy, tak jak zrobiłem to przy wypowiedzeniu zakładowego układu zbiorowego pracy w październiku zeszłego roku. Rozumiem związki, ale muszę przede wszystkim dbać o interes firmy.
Czy będzie strajk?
Mam nadzieję, że piloci nie podejmą strajku generalnego, a jeżeli tak się stanie, to nie wszyscy do niego przystąpią. Część nie ma powodu do strajku, bo najzwyczajniej w świecie zarabia więcej w związku z rozpoczętym od tego lata intensywnym programem przewozowym. Przypomnę, że w tym roku uruchomimy w sumie dziesięć nowych połączeń. Co mogę zrobić więcej? Pieniędzy nie wyczaruję.
Spełnić ich postulaty.
W przypadku dwóch dopuszczamy negocjacje. Chodzi o ujednolicenie kosztów szkolenia dla nowo przyjmowanych pilotów, jak też tzw. kilometrówki, czyli środki, jakie powinny być naliczone pilotom w okresie wypowiedzenia zakładowego układu zbiorowego pracy. Ale dwa żądania są całkowicie nie do zaakceptowania. Pierwsze dotyczy czasu pracy. Piloci chcą, żeby regulował tę sprawę kodeks pracy, a nie unijne dyrektywy i prawo lotnicze, według których działamy w tej chwili. Nie słyszałem, żeby w innych liniach tak było. Wiem za to, że dla spółki jest to dodatkowe obciążenie rzędu kilkunastu milionów złotych rocznie.
A co proponuje zarząd?
Ta sprawa nie jest tylko przedmiotem sporu w naszej spółce, ale też na forum parlamentu w trakcie prac nad nowym prawem lotniczym. Zaproponowaliśmy wyjęcie problemu ze sporu zbiorowego i utworzenie specjalnego zespołu, który pracowałby nad rozwiązaniem. Lotnictwo jest specyficzną branżą, przepisy, które regulują czas pracy pilotów, muszą to oddawać – trzeba zaznaczyć, że przede wszystkim dbają o zapewnienie odpowiednich przerw w pracy itp. Nie możemy jednak zgadzać się na wybiórcze korzystanie z przepisów – z dyrektywy wybierać jedno, z kodeksu drugie, to co komuś najbardziej odpowiada.
Druga sprawa dotyczy zaprzestania szkolenia pilotów Eurolotu. W czym problem?
Jako prezes LOT-u nie mogę podejmować zobowiązań wobec Eurolotu, który realizuje dla nas operacje krajowe i niektóre zagraniczne, ale tylko na zasadzie wynajmu. To tak jakby jedni górnicy chcieli zamknąć drugą kopalnię. Z drugiej strony trudno mi sobie wyobrazić, że spółka córka LOT-u będzie zmuszona szkolić swoich pilotów za granicą, mając zaplecze szkoleniowe w Locie.
Co z nowymi samolotami?
Przyszły kształt floty uzależniony jest w dużej mierze od siatki połączeń na 2011 i 2012 r., ale także od elastyczności leasingodawców. A z tym jest średnio, ale pewien postęp jest zauważalny. Myślę, że w ciągu kilku tygodni będziemy powoli siadać do negocjacji.
Jakie samoloty kupicie?
Opcji jest kilka. Na pewno nie będziemy kupować, tylko leasingować. Pytanie, czy będą to nowe, czy używane samoloty w przypadku floty średniego zasięgu, pozostaje otwarte.
A co z flotą krótkiego zasięgu?
Analogicznie, tyle że nie myślimy o airbusach czy boeingach, lecz o bombardierach lub ATR-ach.
Na jakim etapie są rozmowy z portami w sprawie projektu LOT bus?
Jesteśmy na etapie ostatecznych ustaleń z portami regionalnymi w sprawie tego projektu. Już wiadomo, że obejmie on nie tylko połączenia krajowe, ale także trasy zagraniczne średniego zasięgu, które będzie można realizować albo turbośmigłowcami, albo embraerami.
O ilu trasach mówimy?
Na początek od trzech do pięciu, ale stopniowo w ciągu czterech lat nawet o 15 – 20.
Na poniedziałkowej radzie nadzorczej usłyszał pan, że trzeba głębiej restrukturyzować firmę?
To normalne, że rada nadzorcza chce szybszego tempa, ale nie może oczekiwać rzeczy nierealnych. Restrukturyzacja musi być nie tylko realna w czasie, ale musimy też pamiętać, że sporo kosztuje.
Jakimi wynikami zakończyliście półrocze?
Było całkiem nieźle, ale nic więcej na ten temat nie mogę powiedzieć.