W opublikowanych wczoraj szacunkach GUS podał, że w pierwszym kwartale tego roku nasza gospodarka wzrosła o 3 proc. To niezły rezultat, choć nie aż tak dobry, jak prognozowali niektórzy analitycy gospodarczy: 3,3 proc. Na tle średniej unijnej – 0,3 proc. – wypadamy i tak znakomicie.
Co ciągnie polską gospodarkę? Analitycy nie kryli zdziwienia, gdy rozebrali PKB na części. Okazało się, że zaskakująco wzrosła tzw. konsumpcja prywatna – aż o 2,2 proc. w skali roku. A jeszcze na początku 2010 r. nic na to nie wskazywało. Dane o sprzedaży świadczyły raczej o tym, że Polacy zaciskają pasa, ograniczają zakupy, a gotówkę odkładają na czarną godzinę. Informacje z rynku pracy też nie były zachęcające. Konsumpcja jednak rosła.
– To zagadka – przyznaje wprost Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku. Według jednej z hipotez Polacy pracują na czarno, a ich dochody nie są ewidencjonowane, wpuszczają więc w obieg więcej gotówki, niż wykazują statystyki. Ponadto w pierwszych miesiącach tego roku z powodu srogiej zimy, woleliśmy robić zakupy w małych sklepach, które wymykają się GUS-owi.
We wczorajszych danych jest jednak łyżka dziegciu. To gwałtowny spadek inwestycji, największy od 2002 roku. Aż tak głębokiego dołka nie spodziewał się nikt. Inwestycje zmalały o 12,4 proc. w skali roku. Analitycy przyznają wprost, że sroga zima miała w tym przypadku o wiele większy wpływ, niż przypuszczali. Z powodu mrozów i śniegu trzeba było zamknąć wiele budów. Stanęły kluczowe dla gospodarki inwestycje w drogi czy wodociągi.
Nie wiadomo, czy podobnego wpływu na nasz PKB nie będzie miała majowa powódź. Może ona przejściowo zmniejszyć produkcję w fabrykach. Ale zdania na ten temat są podzielone: jeżeli odbudowa zniszczonej infrastruktury (dróg, mostów i torów) ruszy pełną parą, rozkręci się też budownictwo, co z pewnością rozrusza nasz PKB, przynajmniej w ciągu najbliższych 2 – 3 kwartałów.
Dlatego szacunki na kolejne miesiące nie są pesymistyczne. Średnia z zebranych przez nas prognoz to 3 proc. w roku 2010. Jak na tak trudny okres, w którym gospodarki największych krajów europejskich będą się zmagać z kryzysem, byłby to całkiem przyzwoity wynik.
Wzrost PKB o 3 proc. w I kwartale nie zaskoczył rynku. Z kolei spadku inwestycji w pierwszych trzech miesiącach roku spodziewała się większość ekonomistów. Ale mało kto szacował, że będzie on aż tak głęboki. Inwestycje skurczyły się o 12,4 proc. w skali roku – to najwięcej od początku 2002 r.
– Zbyt optymistycznie oszacowaliśmy wpływ mroźnej zimy – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. Dodaje, że można się było spodziewać inwestycyjnego dołka po danych o produkcji budowlano-montażowej z pierwszych trzech miesięcy roku. A wynikało z nich, że budownictwo przeszło załamanie: produkcja budowlana spadała w 15 – 20-proc. tempie.

Firmy odbudowują zapasy

Piotr Bielski uważa, że na dane o inwestycjach wpłynęło też wyhamowanie inwestycji publicznych, które w poprzednich kwartałach napędzały wynik ogółem. – Inwestycje publiczne kumulują się zazwyczaj pod koniec roku, w I kwartale wynik zależy w głównej mierze od inwestorów prywatnych – mówi.
Ekonomiści są jednak optymistami – ponad 12-proc. spadek to ich zdaniem jednorazowa wpadka, która nie powinna się powtórzyć w kolejnych kwartałach.
PKB wzrosło zgodnie z przewidywaniami, bo zły wynik inwestycji został zniwelowany przez odbudowę zapasów w firmach. Przedsiębiorstwa produkowały więcej, niż sprzedawały, licząc na większy wzrost popytu w kolejnych miesiącach. To kolejne zaskoczenie: w ubiegłym roku firmy raczej ograniczały produkcję, realizując zamówienia z tego, co miały w magazynach. W efekcie spadek zapasów hamował dynamikę wzrostu PKB. Tym razem ich odbudowa miała dodatni wkład do wzrostu gospodarczego (2,1 pkt proc.).



Zaskakujące zakupy

O ile spadek inwestycji negatywnie zaskoczył rynek, o tyle wzrost konsumpcji prywatnej był dużą pozytywną niespodzianką. Przede wszystkim dlatego, że wcześniejsze dane – choćby o sprzedaży detalicznej – nie wskazywały na to, by konsumpcja miała przyspieszyć. W pierwszych trzech miesiącach handel miał słabe wyniki, były miesiące, kiedy sprzedaż detaliczna praktycznie nie rosła. Ekonomiści zachodzą teraz w głowę, dlaczego w I kwartale konsumpcja prywatna wzrosła o 2,2 proc. w skali roku. Tym bardziej że oprócz słabych danych o sprzedaży detalicznej wyjątkowo złe były też informacje z sektora usług. Tzw. wartość dodana w usługach po raz pierwszy w historii spadła o 0,7 proc. w skali roku.
Według Dariusza Winka, głównego ekonomisty BGŻ, można to częściowo tłumaczyć poprawą na rynku pracy. Dochody gospodarstw domowych nie spadły, zatrudnienie było względnie stabilne. Jego zdaniem można oczekiwać, że dynamika konsumpcji prywatnej będzie się utrzymywać powyżej 2 proc. To dobrze rokuje dynamice spożycia ogółem, bo sektor publiczny w kolejnych miesiącach też powinien generować większy popyt.
– To ze względu na wydatki na odbudowę po powodzi. W kolejnych kwartałach konsumpcja publiczna może rosnąć w tempie 2 proc. rok do roku – mówi ekonomista BGŻ.

Co po powodzi?

Analitycy dziś nie są w stanie wyliczyć, w jakim stopniu majowa powódź mogła wpłynąć na wyniki PKB w II kwartale i w całym roku. Przeważa jednak optymizm. Średnia z prognoz zebranych przez „DGP” to 3-proc. wzrost gospodarczy w całym roku.
Tomasz Kaczor z BGK dodaje, że w krótkim czasie sektor prywatny może odczuwać negatywne skutki powodzi, bo w niektórych przedsiębiorstwach zostały zniszczone maszyny.
– W skali całego sektora przemysłowego to nie powinno być jednak wyraźnie widoczne, bo moce wytwórcze przemysłu i tak nie były wykorzystywane w 100 proc. – mówi.
Dodaje, że lepszej koniunktury może się spodziewać sektor budowlany, gdy zaczną napływać do niego zamówienia publiczne na odbudowę zniszczonej infrastruktury. Podobnie uważa Marcin Mróz z BNP Paribas Fortis.
– W krótkim czasie tempo PKB mogło spaść, ale z drugiej strony sektor budowlany może przyspieszyć – mówi ekonomista.
To powoduje, że ryzyko, iż PKB wyraźnie wyhamuje, jest w tej chwili niewielkie.