Piłkarskie mistrzostwa Europy w 2012 roku ożywiły rynek hotelarski w Polsce. W najbliższych latach rocznie będzie powstawać po 100 obiektów. Za podażą nowych miejsc nie nadąży napływ turystów z zagranicy.
Piłkarskie mistrzostwa Europy w 2012 roku ożywiły rynek hotelarski w Polsce. W najbliższych latach rocznie będzie powstawać po 100 obiektów. Za podażą nowych miejsc nie nadąży napływ turystów z zagranicy.
W ciągu pięciu lat w Polsce przybędzie 400 nowych hoteli. Do 2015 roku ich liczba wzrośnie do 2,2 tys., a liczba pokoi zwiększy się z 90 tys. do 130 tys. Tymczasem ruch turystyczny nie będzie wykazywał tak wysokiej dynamiki. Prognozy Instytutu Turystyki mówią, że w 2015 roku nasz kraj odwiedzi około 16 mln turystów, czyli niewiele więcej niż w 2006 roku.
– Od 2007 roku można zaobserwować stały trend spadkowy w wykorzystaniu pokoi hotelowych. W ubiegłym roku było ono niższe o 8,7 proc. niż rok wcześniej – zauważa Andrzej Szafrański, analityk Instytutu Hotelarstwa.
Czy to oznacza, że największy kryzys dopiero czeka tę branżę? Na razie wszystko wskazuje na to, że hotele będą świecić pustkami.
To zła wiadomość dla inwestorów, którzy stawiają nowe hotele. Dla nich oznacza to mniejszą rentowność, a tym samym dłuższy okres zwrotu z inwestycji, który już obecnie wynosi od siedmiu do dziesięciu lat.
– Przy zagęszczającym się rynku oraz wymuszanym spadku cen za pokoje oraz usługi gastronomiczne i konferencyjne średni czasu zwrotu inwestycji wydłuża się i zmierza do przedziału 15–20 lat – mówi Andrzej Szafrański.
Hotelarze są jednak dobrej myśli i liczą, że popyt wewnętrzny wyrówna spadki odnotowane po stronie turystyki przyjazdowej.
– Polacy stale się bogacą, należy w związku z tym oczekiwać, że będą coraz więcej wydawać na wakacje. Poza tym jeśli dojdzie do osłabienia złotego, to rodacy chętniej będą podróżować po kraju, niż wyjeżdżać za granicę – wyjaśnia Marcin Podobas, wiceprezes zarządu Europejskiego Funduszu Hipotecznego (EFH), który jest właścicielem m.in. hoteli Masuria czy Król Kazimierz.
Branża pokłada również nadzieje w ożywieniu na rynku biznesowym. Już w tej chwili w niektórych hotelach ponad 50 proc. przychodów to zasługa uczestników szkoleń i ludzi na delegacjach.
– Indywidualny ruch turystyczny stanowi w naszym przypadku od 30 do 70 proc. obrotów, w zależności od hotelu. Uważamy, że w kolejnych latach popyt wewnętrzny będzie rósł – dodaje Marcin Podobas.
Jak wynika z badań przygotowanych przez Trivago, obecnie koszt wynajęcia pokoju hotelowego w Polsce jest jednym z najniższych w Europie. Średnia cena noclegu w kraju w pokoju dwuosobowym oscyluje wokół 78 euro. To dwa razy mniej niż w Londynie czy Paryżu i prawie trzykrotnie mniej niż w Wenecji. Wyższe ceny w hotelach są także u naszych najbliższych sąsiadów. W Berlinie za nocleg trzeba zapłacić 95 euro, a w Pradze 105 euro. Ceny porównywalne do polskich są tylko w Budapeszcie i Bukareszcie.
Właściciele naszych hoteli nie narzekają jednak na marże. W hotelach od trzech do pięciu gwiazdek wynoszą one 30–40 proc. i są równie wysokie jak na Zachodzie. Wynika to z niższych kosztów pracy i utrzymania obiektów.
To oznacza, że jest pewien zapas, z którego będzie można zejść, żeby przyciągnąć klientów. Nie musi to jednak oznaczać prostej obniżki stawek.
– Na pewno postawimy na wartość dodaną, czyli na większy pakiet usług, który będzie można otrzymać w tej samej cenie. Niewykluczone są też promocje, jak miało to miejsce w ubiegłym kryzysowym roku. Wówczas na przykład przy rezerwacji trzech noclegów w hotelu oferowaliśmy 20-proc. upust – mówi Agnieszka Rog-Skrzyniarz z sieci Starwood Hotels & Resort.
Według Andrzeja Szafrańskiego, część hoteli będzie chciała koszty pobytu rekompensować wyższą jakością serwisu i oferowanym standardem.
– Reklamowo już mamy z tym do czynienia, bo są obiekty, które anonsują się hasłami: „czterogwiazdkowy standard w trzygwiazdkowej cenie” lub: „chociaż mamy kategorię 3*, to oferujemy standard hotelu 3,5*” – mówi Andrzej Szafrański.
Ucierpią na tym hotele o niższym standardzie, w których marże są o połowę mniejsze. Nie będą one mogły bowiem bardzo zejść z ceny. Tym samym stracą klientów na rzecz hoteli wyższej klasy, które nie tylko będą w stanie zaoferować podobną cenę, ale i szerszy pakiet usług dodatkowych, jak SPA.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama