Bruksela proponuje, by od 2014 r. rolnicy z Europy Środkowej otrzymywali tyle samo dopłat, ile latyfundyści z Zachodu
Bruksela proponuje, by od 2014 r. rolnicy z Europy Środkowej otrzymywali tyle samo dopłat, ile latyfundyści z Zachodu
Bruksela szykuje reformę Wspólnej Polityki Rolnej, która stopniowo ograniczy różnicę w wysokości dopłat bezpośrednich dla rolników ze starych i nowych krajów UE. Komisarz ds. rolnych Dacian Ciolos po raz pierwszy zaproponował ustalenie górnego pułapu subwencji przypadających na poszczególne gospodarstwo. Oszczędności na transferach dla zachodnich latyfundystów będzie można przeznaczyć na pomoc dla małych gospodarstw w Polsce i innych krajach Europy Środkowej. W tej chwili różnice dopłat do hektara między starymi i nowymi państwami UE to ponad 190 euro.
Zgodnie z ustaleniami traktatu akcesyjnego po 10 latach okresu przejściowego w 2013 roku nasz kraj otrzyma 100 procent należnych dopłat bezpośrednich. Jednak bez reformy CAP (wspólnej polityki rolnej UE) różnice w subwencjach pozostaną ogromne. W okresie prosperity kilkadziesiąt lat temu Bruksela ustaliła bardzo wysokie tzw. kwoty referencyjne dla krajów starej Unii, a już o wiele niższe dla nowych państw członkowskich. – O ile w 2013 roku dopłaty do hektara w Polsce osiągną 180 euro, to we Francji będzie to 300 euro, w Niemczech 350 euro, a w Grecji nawet 540 euro – mówi „DGP” Wanda Chmielewska-Gil, prezes Programu Pomocy dla Rolnictwa SAEPR. Dacian Ciolos proponuje odejście od tego systemu.
Taki układ bardzo utrudnia polskim rolnikom konkurowanie z zachodnimi farmerami, mimo pozorów zachowania zasad wspólnego rynku, na którym nie ma uprzywilejowanych graczy (w ramach jednolitego rynku nie ma żadnych ceł, a bardziej od polskiej dotowana francuska czy niemiecka żywność może bez przeszkód trafiać do polskich sklepów).
Ciolos, pochodzący z Rumunii nowy komisarz ds. rolnictwa, zapowiedział, że po 2014 roku, kiedy w UE zacznie obowiązywać nowy budżet, te różnice będą stopniowo niwelowane. Rolnicy w jego własnym kraju są w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji: otrzymują zaledwie 100 euro/ha.
Łączny budżet rolny UE pochłania dziś 55 mld euro rocznie, czyli 40 proc. wszystkich wydatków Brukseli. – Jego zwiększenie po 2014 roku nie wchodzi w grę. Zadłużone z powodu kryzysu kraje UE się na to nie zgodzą – mówi „DGP” Jorge Nunez Ferrer, ekspert brukselskiego Centrum Europejskich Studiów Politycznych (CEPS).
Pomysł nowego sposobu dzielenia pieniędzy przedstawił jednak Ciolos. Ma on polegać na ustanowieniu górnego pułapu dopłat dla gospodarstwa. Limit taki mógłby wynieść 400 lub nawet 300 tys. euro rocznie. Przy czym nowe państwa UE nie są wyłączone z uzyskania dopłat z górnych limitów.
– To oznaczałoby wielomiliardowe oszczędności. Dziś 10 proc. największych gospodarstw w Unii otrzymuje połowę subwencji Brukseli, a 20 proc. gospodarstw: 80 proc. subwencji – komentuje Ferrer.
Najwięcej na propozycji Ciolosa straciłyby Francja, Wielka Brytania i Niemcy. To tam znajduje się bowiem najwięcej gospodarstw wielkoobszarowych, a dodatkowo dopłaty od hektara są wysokie. Dla przykładu: francuski bank Credit Agricole, właściciel potężnych majątków ziemskich, pobrał w ubiegłym roku 91 mln euro dotacji Brukseli.
W Polsce mniej niż tysiąc gospodarstw rolnych ucierpiałoby z powodu limitu proponowanego przez Komisję Europejską. To margines polskiej wsi, bo mamy ponad półtora miliona gospodarstw.
Najwięcej otrzymują u nas spółki rolne, które przejęły majątek po PGR-ach. Rekordzistą jest firma Poldanor, która w minionym roku dostała 7,2 mln euro. Henryk Stokłosa, czwarty na liście największych beneficjentów, dostał 3,7 mln euro.
– Formalnie zaproponujemy Radzie UE reformę rolną już przed końcem tego roku – mówi „DGP” rzecznik komisarza Ciolosa Roger Waite. Walka o przeforsowanie zmian nie będzie jednak łatwa. Są jej przeciwni przede wszystkim zachodni farmerzy zrzeszeni we wpływowej brukselskiej organizacji COPA.
– Górny pułap dopłat zniechęci rolników do powiększania gospodarstw i inwestowania, naruszy zasady równej konkurencji – argumentuje sekretarz generalny stowarzyszenia Pekka Pesonen.
Jorge Nunez Ferrer jest jednak przekonany, że propozycja reformy zostanie ostatecznie zatwierdzona. Dotychczasowa wspólna polityka rolna wygasa w 2013 roku. Nowa wymaga jednomyślnego poparcia wszystkich krajów Unii. Te państwa, których rolnicy są dziś poszkodowani, nie zgodzą się na utrzymanie obecnych regulacji.
Zdaniem unijnych źródeł kompromis mógłby polegać na uzupełnieniu strat poniesionych przez duże zachodnie gospodarstwa z subwencji wypłacanych z budżetów poszczególnych państw, a nie kasy Brukseli. Na razie unijne regulacje na to nie pozwalają: całość dopłat bezpośrednich w Unii musi pochodzić z jednego źródła.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama