Linie i porty lotnicze boją się jak ognia nowej tabeli opłat za licencje i zezwolenia wydawane przez Urząd Lotnictwa Cywilnego. Według branży istnieje poważne ryzyko, że w skrajnych przypadkach koszt utrzymania jednego samolotu w Polsce wzrośnie nawet ponad 5000 proc.
Czy tak się stanie, okaże się już na początku grudnia, gdy projektem ULC zajmą się posłowie sejmowej Komisji Infrastruktury.

Miliony dodatkowych opłat

Dramatycznego wzrostu kosztów obawiają się wszyscy przewoźnicy działający w naszym kraju. Jak wylicza Mariusz Szpikowski, prezes Air Italy Polska, jednego z dwóch najważniejszych krajowych przewoźników czarterowych, obecnie firma płaci Urzędowi Lotnictwa Cywilnego za wszystkie certyfikaty i licencje około 100 tys. zł rocznie.
– Według nowej tabeli opłat na dzień dobry te koszty mogą nam wzrosnąć nawet do 2,6 mln zł – szacuje Mariusz Szpikowski.
Wzrost kosztów czeka również porty lotnicze. Ostro pójdą w górę opłaty za sprawowanie przez ULC nadzoru nad eksploatacją lotnisk. Zwiększą się stawki pobierane przez Urząd za każdego pasażera odlatującego oraz za każdy kilogram ładunków obsłużony przez porty.

Zapłaci pasażer

Kamil Wnuk, rzecznik prasowy Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”, które zarządza m.in. warszawskim Okęciem, największym lotniskiem w Polsce, nie chce podać kwoty, o jaką wzrosną koszty tej firmy. Jednak nie ukrywa, że tak naprawdę w ostatecznym rachunku to nie port zapłaci za zmianę finansowania ULC, ale linia lotnicza, a w konsekwencji pasażer.
Trudno na razie precyzyjnie oszacować, o ile skoczą ceny biletów, ale przedstawiciele branży lotniczej mówią o możliwych wzrostach rzędu nawet 10 proc. Wielu z nich zastanawia się nawet, czy branża jest w stanie wytrzymać taką podwyżkę.
– Zastanawiam nad sensem dalszego utrzymywania działalności w kraju – mówi Mariusz Szpikowski.
Problem będzie miał również PLL LOT, który w Polsce ma zarejestrowane około 50 samolotów, a nie jak Air Italy Polska – tylko dwa.
– Będziemy protestować przeciw tej zmianie, bo oznacza ona dla nas dramatyczny wzrost kosztów działalności – mówi Andrzej Kozłowski, rzecznik prasowy PLL LOT.



ULC się tłumaczy

Urząd Lotnictwa Cywilnego uspokaja branżę lotniczą.
– Przedłożony projekt zawiera maksymalne stawki opłat – zastrzega Katarzyna Krasnodębska, rzecznik prasowy Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Jak mówi, ich ostateczna wysokość będzie dostosowana do rzeczywistych możliwości rynku lotniczego i ściśle powiązana z sytuacją finansową podmiotów na nim funkcjonujących.
Urząd Lotnictwa Cywilnego twardo broni projektu. Według ULC, konieczność zmiany koncepcji finansowania Urzędu wynika m.in. z drastycznego obniżania się budżetu urzędu. Jak mówi Katarzyna Krasnodębska, tylko w 2009 roku skurczył się on o blisko 6 mln zł, do 49,2 mln zł.
Przedstawiciele ULC podkreślają tymczasem, że zakres ich obowiązków z roku na rok wzrasta. Obecnie urząd sprawuje m.in. nadzór nad 2,2 tys. samolotów, 53 lotniskami oraz 44 lądowiskami.
Na projekcie suchej nitki nie pozostawiają eksperci.
–Na pewno nie jest zdrowa sytuacja, gdy regulator szuka pieniędzy na rynku po to, żeby utrzymać swoją działalność – uważa Zbigniew Sałek, wiceszef Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk.
Według niego, w takiej sytuacji ULC może mnożyć liczbę dokumentów po to, żeby jak najwięcej zarobić na swoje utrzymanie.
Według Zbigniewa Sałka, już teraz instytucja tonie w biurokracji. Eksperci związani z branżą twierdzą, że załatwienie najprostszej sprawy w ULC ciągnie się miesiącami.
Przedstawiciele Urzędu przypominają, że w Europie nie ma jednego modelu funkcjonowania takiego jak ten regulatora.
Na przykład we Francji działalność tego typu finansowana jest z budżetu, ale już w Wielkiej Brytanii czy w Irlandii instytucję taką jak ULC utrzymują podmioty działające na rynku.
Janusz Piechociński, poseł PSL i wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury, nie jest przekonany do propozycji ULC.
– W sytuacji cięć budżetowych nie tylko ULC, ale też inni regulatorzy rynku z chęcią sięgnęliby po pieniądze od podmiotów rynkowych, ale nie jestem przekonany, czy to słuszny kierunek – mówi Janusz Piechociński.