W ramach zwolnień grupowych, od października, LOT chce zwolnić 450 osób. Zarząd wypowiedział zakładowy układ zbiorowy pracy, związkowcy protestują. Władze spółki argumentują, że chcą uzdrowić firmę przed rozpoczęciem jej prywatyzacji.
Związki zawodowe próbują zatrzymać proces grupowych redukcji w PLL LOT. Uważają, że restrukturyzacja jest zakrojona na zbyt szeroką skalę. Nie dość, że zarząd chce zwolnić około 450 osób, to ma także wręczyć wypowiedzenia zmieniające warunki zatrudnienia większości z liczącej 3,5 tys. osób załogi. Zwolnienia miałyby ruszyć już z początkiem października.
Związki zawodowe skierowały sprawę do sądu, uznając, że plany władz spółki są sprzeczne z postanowieniami zakładowego układu zbiorowego pracy. Ten dokument zarząd linii wypowiedział co prawda jeszcze w czerwcu z datą uprawomocnienia właśnie z końcem września, ale związki uważają, że układ powinien obowiązywać aż do czasu podpisania nowego.
– Pozwaliśmy pracodawcę do sądu cywilnego. Nasi prawnicy twierdzą, że do 30 września nie możemy oczywiście liczyć na ostateczne rozstrzygnięcie sprawy, ale być może uda się uzyskać tymczasowe orzeczenie, które zablokuje działania zarządu – mówi anonimowo jeden z liderów związkowych.
Zarząd LOT nie komentuje sytuacji w spółce.
– Do czasu postanowienia sądu uważamy nasze postępowanie za słuszne i zasadne – mówi Andrzej Kozłowski z biura prasowego PLL LOT.
Eksperci twierdzą, że restrukturyzacja w firmie jest konieczna.
– Wcześniej czy później musiało dojść do konfliktu. Opór związków zawodowych wspieranych przez polityków zawsze był głównym powodem braku zmian w tej firmie – mówi Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Według niego prezes Sebastian Mikosz wreszcie twardo postawił na swoim i ma rację. Nie wyklucza, że zwolnienia nie skończą się na 450 osobach, chociaż opór pracowników z każdym dniem będzie coraz silniejszy.
Czy firmie grozi strajk? Związkowcy twierdzą, że nie. Na 28 września zapowiedzieli pikietę przed siedzibą firmy. Będą protestować przeciwko cięciu zatrudnienia, ale też żądać przywrócenia do pracy zwolnionej w lipcu dwójki liderów związkowych: Grzegorza Kossowskiego, szefa Związku Zawodowego Pracowników LOT, oraz Elwiry Niemiec, szefowej Związku Zawodowego Pracowników Pokładowych LOT.
– Zarząd szkodzi firmie. My dbamy o jej interes, bo gdy sąd uzna działania władz za bezprawne, LOT zostałaby narażony na wypłacenie idących w setki milionów odszkodowań – mówi lider związkowy.



PLL LOT, podobnie jak większość linii na całym świecie, ma problemy z płynnością finansową. Jest to w dużej mierze efekt 732,7 mln zł straty z 2008 r., ale też utrudnionego dostępu do kredytów. Banki nie chcą finansować małych i średnich linii lotniczych, przy rosnących kosztach paliwa i spadającej rentowności przewozów.
Giovanni Bisignani, dyrektor generalny Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego (IATA), ostrzegł w miniony wtorek, że w najbliższych miesiącach w branży lotniczej może dojść do kolejnych bankructw.
Żeby utrzymać się na powierzchni, LOT już na początku roku zlikwidował tanią linię Centralwings oraz LOT Ground Services, spółkę obsługującą pasażerów i samoloty na Okęciu. Udało się także doprowadzić do ugody z bankami i rozłożyć na dogodne raty 200 mln zł długu pozostałego po chybionych kontraktach paliwowych.
To jednak wciąż za mało. Dlatego firma przygotowuje się do gruntownej przebudowy siatki połączeń oraz floty. Prezes Mikosz zamierza m.in. pozbyć się starych i drogich w utrzymaniu Boeingów 767 i zastąpić je być może używanymi, ale znacznie bardziej oszczędnymi Boeingami 747.
Finałem restrukturyzacji ma być dokapitalizowanie przez nowego inwestora. Resort skarbu chce doprowadzić do prywatyzacji być może już w 2010 roku.
– Trudno sprzedawać firmę, która nie przynosi zysków – mówi Włodzimierz Rydzkowski z Uniwersytetu Gdańskiego.
Z tego powodu – według niego – pomysł wprowadzenia spółki na giełdę czy sprzedaż inwestorom finansowym są skazane na niepowodzenie.
– Pozostaje tylko inwestor branżowy, tak naprawdę tylko Lufthansa – uważa Rydzkowski. Według niego, kupno LOT-u „domknie wschodnią flankę” w procesie przejmowania przez Lufthansę kontroli nad rynkiem Europy Środkowo-Wschodniej. Strategie dwóch innych potencjalnych nabywców – Air France i British Airways – koncentrują się na kierunku południowym. Dla nich LOT nie przedstawia większej wartości, nawet przy atrakcyjnej cenie.
Innego zdania jest Zbigniew Sałek, wiceszef Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk. Według niego Air France i British Airways nie odpuszczą łatwo Lufthansie. Przypomina on, że nasz kraj to teraz najbardziej perspektywiczny rynek w Europie Środkowo-Wschodniej.
Problemy ma nie tylko LOT
IATA, organizacja branżowa zrzeszająca 230 linii lotniczych, prognozuje, że w tym roku straty przewoźników na świecie sięgną 11 mld dol. Jeszcze w czerwcu ci sami eksperci mówili, że będzie to nie więcej niż 9 mld dol., wobec 8,5 mld dol. strat w 2008 r. Wtedy na wynikach firm zaważyły rekordowo wysokie ceny ropy. Obecnie kłopoty wynikają ze spadku liczby pasażerów i zmniejszonego popytu na przewóz towarów. IATA podała, że oczekuje spadku ruchu pasażerskiego o 4 proc. O 14 proc. mają się natomiast zmniejszyć przewozy towarów. W efekcie przychody linii lotniczych spadną o 15 proc. i nie wrócą do poziomu z 2008 roku wcześniej niż w roku 2012.