Żeby mała pizzeria mogła skutecznie konkurować na lokalnym rynku z sieciami, musi się od nich wyraźnie różnić.
Naturalnymi konkurentami małej pizzerii są wielcy gracze – sieci. Mają pieniądze na reklamę i sprawdzone sposoby przyciągania klientów. Małej pizzerii tego brak. O jej sukcesie może więc przesądzić na przykład lokalizacja. Do najlepszych należy centrum handlowe lub taka ulica. Podobnie rejony turystyczne i zabytkowe. Koszty wynajmu są tam wysokie, ale duży obrót je rekompensuje. A osiedle mieszkaniowe? Tak – jeśli już jakiś czas istnieje, wtedy lokatorzy mają ustabilizowaną sytuację. Nowe osiedla to ryzyko, bo ludzie spłacają kredyty hipoteczne i liczą każdy grosz. Korzystne może być też skupisko biurowców, a także uczelni lub akademików – pod warunkiem, że obok nie ma taniego baru, wtedy pizza może przegrać, bo z reguły nie jest tania.
Niektóre wady lokalizacji można przezwyciężyć. Na przykład do warszawskiej Pizzerii na Nowolipkach (niezbyt ruchliwa ulica blisko centrum) goście trafiają nawet z odległego Ursynowa – bo fama niesie, że tutejsze cienkie ciasto należy do najlepszych.
Lepszy lokal własny niż wynajęty, ale jeśli trzeba wynająć, warto rozważyć: od spółdzielni, dzielnicy, gminy czy od prywatnego właściciela.
– Z tym ostatnim mitręga biurokratyczna mniejsza, lecz może być nawet dwukrotnie drożej niż w gminie – mówi Michał Lenartowicz, jeden z dwóch właścicieli Nowolipek.
– Najważniejsza jest wysoka jakość i zawsze ten sam smak – mówi Grzegorz Tomczyk z Pizzerii Incanto na stołecznym Grochowie.
Szynka może być lepsza lub gorsza, tańsza lub droższa, inne produkty też. W pizzy najważniejsze jest ciasto. Należy je przygotowywać ze specjalnej wysokogatunkowej mąki. Nie ma mowy o półproduktach.
– Jeśli komuś się wydaje, że dobrą pizzę można przyrządzić z resztek, to bardzo się myli – mówi Grzegorz Tomczyk.
Warzywa, jajka, a także kwiaty na stół kupuje w znajomym gospodarstwie rolnym.
Klienci lubią, gdy pizzę przygotowuje się na ich oczach. Dlatego kucharz, który umie wywijać plackiem, to skarb.
Usytuowane w nowoczesnym kompleksie apartamentowym Incanto ma bardzo indywidualny wystrój, stylizowany na włoski, włoskie menu, domową atmosferę, umilaną przez koncerty włoskie na ekranie.
Na Nowolipkach z głośników sączy się spokojny jazz.
Tym właśnie małe pizzerie konkurują z sieciowymi: innym produktem, indywidualnym stylem, klimatem. Czyli odróżnianiem się.
Czy w pizzerii powinien być alkohol? Nie musi, ale klienci sobie życzą. Sposobem na zniechęcenie nieodpowiednich gości mogą być szlachetniejsze trunki lub nieco wyższa cena. To działa.
W pizzeriach dominuje niezbyt zaawansowana wiekowo klasa średnia i młodzież. I w znacznym stopniu, a czasem w większości, stali klienci. Przy braku środków na drogą reklamę pozostaje darmowa: z ust do ust.
– To najskuteczniejsza reklama – uważa Michał Lenartowicz z Pizzerii na Nowolipkach.
Do tego oczywiście internet, Google, portale gastronomiczne.
W ofercie są też zwykle zamówienia telefoniczne i dostawa do domu. Sposoby na dowóz są dwa. Można podpisać umowę z kierowcą dysponującym własnym pojazdem, a można mieć własny – wtedy umieszcza się na nim reklamę firmy.
Ale nie zawsze trzeba dowozić do domu. W Incanto na Kobielskiej można zamówić przez telefon, ale odbiór jest osobisty.
– Chodzi o to, żeby zamawiający przyszli do lokalu i poznali jego indywidualny styl i charakter – tłumaczy Grzegorz Tomczyk.
Dzień powszedni ma zwykle dwa szczyty: mniejszy w porze lunchu – gdy zamawiają biura, firmy, instytucje. Drugi: od godz. 18. Najlepsze dni tygodnia: od wtorku do piątku. Poniedziałek słaby. Weekendy bywają dobre, ale w lecie miasta pustoszeją. Ruch rośnie w niedzielne wieczory, bo ludzie wracają głodni z wypadów za miasto. Najlepszy okres to wiosna – wtedy np. dużo jest przyjęć komunijnych, oraz początek lata i jesień, kiedy imprezy dla pracowników chętnie organizują w pizzeriach firmy. W rejonach turystycznych największy ruch jest w weekendy, latem może rosnąć nawet kilkakrotnie. Zimą, zwłaszcza w czasie mrozów, ludzie siedzą w domach. Spory ruch jest przed świętami, gdy w szale zakupów brak czasu na robienie posiłków. Ale generalnie prawidłowości brak.
Jednym ze sposobów startu i działania w tej branży jest związanie się z dużą siecią, np. na zasadzie franczyzy. To ułatwia start: można używać silnego, rozpoznawalnego znaku firmowego, uzyskuje się dostęp do receptur, działań marketingowych i reklamy, otrzymuje wystrój, wyposażenie. Ale nie dla każdego to atut.
– Do sieci? Absolutnie nie. Otwierając własną pizzerię, chcieliśmy stworzyć swój klimat, swoją pizzę, swoich klientów – mówi Marek Pietras, właściciel Nowolipek.
Dokładnie tak samo podchodzi do tego Grzegorz Tomczyk, właściciel Incanto.
Niektórzy radzą, by zaczynać od małej pizzerii osiedlowej, w ramach biznesu rodzinnego, np. mąż z żoną, brat z bratem itp. Wtedy oszczędza się na pensjach pracowników. Ale inni, jak np. właściciele Nowolipek, uważają, że lepszy jest sprawdzony kolega. Samemu też można, choć to trudne.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama